To ważny sygnał – zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Szkoda jednak, że ta potrzebna i znacząca demonstracja w wykonaniu Andrzeja Dudy i Gitanasa Nausedy miała miejsce tuż po tym, jak Litwini zamknęli jedną z polskich szkół. Wykazali przy tym kompletny brak dobrej woli i całkowicie pominęli polskie propozycje pewnego kompromisu w tej sprawie. Niestety, nie po raz pierwszy polska oświata w kraju naszego północno-wschodniego sąsiada staje się polem antypolskiej akcji władz Litwy.
Wilno bowiem miało i ma kompleks Polski, polskiej kultury, polskiej historii i szeroko rozumianej polskiej cywilizacji. Może to nawet w jakimś sensie jest psychologicznie zrozumiałe, ale w wymiarze geopolitycznym wszelkie przejawy antypolonizmu, jak choćby ten, to najlepszy prezent dla Putina i obszar dla Rosji do wzajemnego skłócania Polaków i Litwinów.
Szkoda, że rodacy prezydenta Nausedy rozniecają waśnie narodowościowe na obszarze, na którym Rosja jest wciąż obecna politycznie i po części gospodarczo. Ba, są też wciąż na Litwie prorosyjscy politycy, a a nawet Rosjanie z niemałym wpływem na władzę. Skoro kolejna kadencję Litwę w Parlamencie Europejskim w Brukseli i Strasburgu reprezentuje lider Partii Pracy Viktor Uspaskich, który jedno ze swoich mieszkań ma w Moskwie, to o czym my mówimy? Może władze w Wilnie zastanowią się, dlaczego jest on regularnie wybierany do PE? Może to jest bardziej realny problem niż szkolnictwo mniejszości polskiej liczącej raptem ok. 7 proc. (!) społeczeństwa litewskiego.
Wilno powinno przestać huśtać łodzią, w której znajdują się nasi rodacy z dawnych Kresów Północno-Wschodnich Rzeczypospolitej. To może nie być opłacalne przede wszystkim dla nich samych.
Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.