– Często mówię, że Wałęsa jest dowodem na istnienie Pana Boga. By człowiek o takim poziomie miał jednocześnie w pewnej dziedzinie tak ewidentne zdolności, to bez Pana Boga się nie da wyjaśnić – powiedział prezes PiS.
Słowa te padły na wykładzie inauguracyjnym tzw. Akademii PiS, a skierowane były do słuchaczy Akademii, różnego szczebla działaczy i sympatyków partii. Ich najoczywistszy sens, obnażenie skromnych możliwości intelektualnych byłego prezydenta, nie miał wobec podobnego audytorium szczególnej racji bytu. Trudno przypuszczać, by w tak dobranym gronie znajdowali się jacyś zakamuflowani miłośnicy Wałęsy, przed którymi warto by go było po raz kolejny poniżyć. Przypominanie o „ewidentnych zdolnościach” Wałęsy w tyle lat po zakończeniu przez niego czynnej kariery politycznej dowodzi raczej przewrotnej fascynacji postacią byłego przywódcy Solidarności, a na pewno nie może mu zaszkodzić.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.