Jak czytamy w oświadczeniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej, zamieszczonym na oficjalnej stronie resortu, a następnie depeszy agencji ITAR-TASS, „Węgry przekazały Ukrainie pojazdy opancerzone, w tym czołgi typu T-72”. Oświadczenie wprost nie precyzuje liczby pojazdów, dając jedynie do zrozumienia, że chodzi w sumie o 70 wozów bojowych piechoty oraz czołgów, odsprzedanych niedawno w dwóch transzach czeskiej firmie zbrojeniowej Excalibur Defense. Na potwierdzenie swoich oskarżeń rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamieściło dodatkowo serię zdjęć z 2 sierpnia br., które - z odwołaniem na mało znany dotąd na Węgrzech, działający od 2012 roku portal internetowy www.hidfo.net - podpisało, że są to podążające na węgiersko-ukraińskie przejście graniczne Czop-Záhony czołgi T-72, sfotografowane na łatwo rozpoznawalnej pobliskiej stacji kolejowej w Nyíregyháza.
Węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych natychmiast zdementowało informacje o przekazywaniu stronie ukraińskiej ciężkiego sprzętu wojennego. Czeska Excalibur Defense nie komentuje sprawy. Jak zwraca uwagę jeden z głównych węgierskich portali informacyjnych index.hu, jedyne co jest pewne w całej aferze to fakt, że pozostające do niedawna w dyspozycji węgierskiej armii czołgi T-72 - co prawda przestarzałe, ale wciąż zdolne do użytku - zostały odsprzedane za 2 mln forintów sztuka, czyli dokładnie w cenie, a nawet lekko pod ceną, jaką za kilogram żelaza (55 Ft/kg) oferują obecnie na Węgrzech składnice złomu. Węgierskie media przy okazji przypominają również historię z 1991 roku, kiedy w czasach wojen bałkańskich Węgry przekazały Chorwatom ok. 20 tysięcy kałasznikowów, wraz z zasobami amunicji, z wdzięczności za co mieszkańcy Zagrzebia odwrócili umiejscowiony w centrum miasta pomnik swojego XIX-wiecznego bohatera narodowego bana Jelačiča tak, że odtąd swoją szablą już nie wskazuje kierunku na Budapeszt.
Trudno powiedzieć, jak dalej potoczy się rosyjsko-węgierski konflikt. Patrząc na całość z czysto polskiej perspektywy, trudno nie uciec jednak od pewnych skojarzeń. Za pointę niech posłuży tutaj treść ubiegłotygodniowej depeszy agencji PAP: „kilkadziesiąt kamizelek kuloodpornych kupionych przez Fundację Otwarty Dialog z Warszawy leży bezużytecznie w magazynach Służby Celnej. Sąd nie zgodził się na zwolnienie z depozytu 42 kamizelek kuloodpornych, które nasi celnicy zatrzymali na przejściu granicznym w Hrebennem (Lubelskie). Na Ukrainę próbowali je przewieźć wolontariusze, (…) celem przekazania żołnierzom ukraińskim toczącym walki z separatystami wspieranymi przez Rosję.”
Maciej Szymanowski