Wójcik: Trzeba rozwijać siłę polskiego rolnictwa

Wójcik: Trzeba rozwijać siłę polskiego rolnictwa

Dodano: 
Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej
Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej 
Musimy rozwijać siłę polskiego rolnictwa, bo to leży w interesie naszego kraju – mówi portalowi DoRzeczy.pl Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.

DoRzeczy.pl: Jesienią wybory parlamentarne. Prawo i Sprawiedliwość będzie zapewne bardzo liczyło na poparcie organizacji rolniczych.

Szczepan Wójcik: Myślę, że nie tylko partia rządząca. Trzeba robić swoje i nie oglądać się na nic.

Czyli?

Rozwijać siłę polskiego rolnictwa, ponieważ to leży w interesie naszego kraju.

Ostatnio widuje się pana na spotkaniach z premierem, ministrem rolnictwa, czy komisarzem Wojciechowskim.

Zawsze byliśmy otwarci na konstruktywne rozmowy.

Żal po słynnej „piątce” przeszedł?

Jakiej „piątce”?

"Piątce dla zwierząt", przez którą wyciągnął pan rolników na ulicę.

Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a spory są rzeczą naturalną. Teraz w tym bardzo skomplikowanym i trudnym czasie trzeba odpuścić wszelkie ułudne ideologie i zabezpieczyć nasz kraj na każdy możliwy sposób. Po stronie producentów rolnych – jest bezpieczeństwo żywnościowe i wpływy z eksportu produktów rolno-spożywczych. Mamy bardzo ambitny plan. Jest on moim oczkiem w głowie i jeżeli udałoby się przekonać do niego polityków i kilku znaczących przedsiębiorców, to za dwa, trzy lata, Polska może być w znacznie korzystniejszej sytuacji.

Co to za fortel?

Żaden fortel. Zwykły biznes. Co by Pan powiedział, żeby w Polsce z wykorzystaniem obecnej infrastruktury, przy współpracy państwa powstał duży hub żywnościowy, którego celem byłoby kupowanie produktów rolnospożywczych z całego regionu oraz Trójmorza i reeksportowanie ich do Afryki, Indii, Chin? Mamy wszystko czego trzeba. Jest płasko, leżymy w centrum Europy i to na głównym szlaku handlowym.

Powiedziałbym, że to piękna wizja, ale trudna do wykonania.

Jeżeli będziemy pytali Niemców o zgodę, to nic z tego nie wyjdzie. Sami musimy to zrobić. Ważne jest, aby zaznaczyć, że naprawdę duże środowisko polskich eksporterów i producentów rolnospożywczych, którzy upatrują swoich szans w zacieśnieniu relacji biznesowych z Pekinem, otrzymają nieustannie sprzeczne komunikaty. Nie można odpowiedzialnie podejmować ryzyka inwestycyjnego w takiej sytuacji. Z jednej strony Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa organizuje webinaria związane ze wzmocnieniem pozycji polskich producentów mleka na rynku chińskim, z drugiej strony podejmowane są ustawy, które mogą doprowadzić do pogorszenia relacji z Pekinem.

Kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy działania, których celem miałoby być powstanie w naszym kraju centrum eksportowego produktów rolno spożywczych z całego naszego regionu. Z resztą temat ukraińskiego zboża pokazał, że taki hub przerzutowy byłby wspaniałą inwestycją nie tylko opłacalną, ale przede wszystkim wzmacniającą nasz kraj. Wielu dużych przedsiębiorców jest zainteresowanych tym tematem, sondujemy i badamy rynki afrykańskie, indyjski, chiński, ale rodzą się obawy. Dynamika współczesnego świata jest, co tu dużo mówić, dosyć zaskakująca, rozumiemy zmienność politycznych decyzji, ale przypominamy jednocześnie, że polskie rolnictwo również jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju i jest ono nie mniej ważne.

I o to apelujecie również ostatnio do ministra rolnictwa?

Mocno sygnalizujemy i zwracamy uwagę, że polscy przedsiębiorcy rolni, polscy eksporterzy, którzy każdego roku ściągają do kraju dziesiątki miliardów euro chcą móc świadomie podejmować ryzyka inwestycyjne. Jestem państwowcem i staram się nawet w najtrudniejszych momentach postrzegać swoje działania biznesowe w ten właśnie sposób. Jednak, żeby ta synergia mogła zaistnieć, to zarówno urzędnicy, jak i ministrowie i przedsiębiorcy muszą zdefiniować wspólny cel, nazwać go i do niego dążyć. Minister musi znać nasze obawy. Znamy się na swojej pracy i dostrzegamy tu pewne niebezpieczeństwo, stąd nasza prośba, aby przy procedowaniu ustaw takich jak ta związana z kwestiami cybernetycznymi, pilnować, aby zabezpieczyć interesy polskich producentów rolnych i inwestorów.

Czego dokładnie dotyczą obawy?

To proste – tego, że zainwestujemy dziesiątki milionów w powstanie takiego centrum eksportowego produktów rolno-spożywczych, że poświęcimy ogrom czasu i wysiłku dla ekspansji na Daleki Wschód i do Afryki i nagle się okaże, że państwo, które prowadzi swoje działania w innych obszarach, doprowadza do wprowadzenia embarga na polskie produkty do Chin. Odpada nam więc wielki gracz i duży rynek, biznes przestaje się spinać i ogłaszamy bankructwo. Chcemy więc jasnej informacji, czy dobrze odczytujemy komunikaty wysyłane przez rząd i prezydenta, aby zacieśniać współpracę na rynku chińskim w tym zakresie podjąć wysiłek inwestycyjny, czy spodziewać się odłamków w postaci sankcji i odpuścić.

Skąd pewność, że pojawią się sankcje?

Doświadczenie, obserwacja, doświadczenie, intuicja – wszystkiego po trochu. Podobne działania były podejmowane w Niemczech ponad dwa lata temu. Wówczas Niemcy zrewidowali swoją politykę, gdy o przestrzeganie zasad wzajemności i równego traktowania swoich podmiotów na rynku upomniał się w imieniu Pekin ambasador Chin w Berlinie. Jak rzekłem, nie jest sprawą inwestorów, rolników czy eksporterów debatowanie nad kwestiami bezpieczeństwa cybernetycznego, ale chcemy znać kierunek – jest zielone światło i mamy rozwijać eksport na tym kierunku, czy nie? To jest jak z kostkami domina. Ruszysz jedną, to upadają pozostałe, ale wiedząc, co się wydarzy można uchronić inne przed upadkiem.

W kwietniu 2021 roku ogromnym wysiłkiem Ministerstwa Rolnictwa i Głównego Inspektoratu Weterynarii udało się wprowadzić za mur polskie mleko z przeznaczeniem na pasze. Dziś korzysta z tej możliwości polskich 11 podmiotów. Szacuje się, że sama polska Mlekovita, która jest jednym z największych eksporterów produktów mlecznych do Chin – tylko dzięki temu, że istnieje pracę odnajduje około miliona ludzi w Polsce (chodzi oczywiście o transport, logistykę, produkcję, urzędników etc.). Ewentualne sankcje, które przecież trzeba brać jako czynnik ryzyka, byłyby katastrofalne. I cały wysiłek ma iść na marne? Znów mamy tracić na marżach, bo nasze produkty na Daleki Wschód będą reeksportować Niemcy? Mnie rola Polski jako czyjejkolwiek kolonii bardzo się nie podoba i buntuję się wewnętrznie cały, gdy tylko o tym pomyślę.

Pomówmy jeszcze o kryzysie związanym z ukraińskim zbożem.

Jest faktyczny i trzeba zrobić wszystko, aby go zażegnać. Nie ma i nigdy nie było niczego złego w sprowadzaniu zboża z zagranicy w tym z Ukrainy, jeżeli zboże to oczywiście spełniało standardy rynku unijnego i przechodziło odpowiednie kontrole. Problem, z którym mierzą się dziś rolnicy w naszym kraju, polega na niekontrolowanym napływie zbóż. Zgodziliśmy się na to jako kraj członkowski, że przez nasze terytorium będzie transportowane zboże z Ukrainy, które w normalnych warunkach było eksportowane (głównie do krajów afrykańskich) za pomocą portów, które dziś są ostrzeliwane przez Rosję. Okazało się jednak, że zboże z Ukrainy miast trafić do miejsca docelowego, pozostało w dużych ilościach nad Wisłą, destabilizując nasz rynek. Proszę pamiętać, że przed agresją rosyjską na Ukrainę sam tylko Egipt zaopatrywał się w zboże w tych dwóch państwach w ponad 80 proc. i między innymi z tego właśnie powodu byłem i jestem zwolennikiem pomocy walczącej Ukrainie w transporcie zboża, ale nie może się to odbywać naszym kosztem. Wsparcie naszego kraju w zakresie udostępnienia swojego terytorium miało i ma więc znaczenie strategiczne nie tylko dla tych, co sprzedają, ale również dla odbiorców. Pamiętajmy, że wzrost cen mąki w państwach afrykańskich często doprowadzał do wybuchów konfliktów społecznych.

Gospodarstwa należące do Pańskiej rodziny też znajdowały się na Ukrainie.

Tak, zostały zbombardowane. Nie uprawiano tam jednak zboża, a była to wyłącznie produkcja zwierzęca.

Część osób miała do Was chyba o to pretensje.

O co? O to, że prowadziliśmy produkcję? Tak jak Niemcy, Duńczycy, Holendrzy, Francuzi i inni. W czym niby jesteśmy gorsi? Mam się odnosić do infantylnych poglądów bliżej niesprecyzowanych zacietrzewionych i zazdrosnych osób? Mogę jedynie udzielić i rady.

Jakiej?

Aby tacy ludzie wzięli się do pracy. Wstawali przed wschodem słońca i kładli się przed północą. Prowadzenie działalności gospodarczej, w tym przypadku rolniczej – również poza granicami własnego kraju, nie jest niczym, z czego należałoby się tłumaczyć. Wręcz przeciwnie.

Czytaj też:
Nie tylko UE. Raport IGR wskazuje na nowe kierunki polskiego rolnictwa

Czytaj także