W ubiegłym tygodniu w pierwszym programie niemieckiej telewizji publicznej, w audycji Anne Will, popularnej dziennikarki, gościem była Katja Diehl. Czterdziestodziewięcioletnia aktywistka i publicystka od dawna jest głęboko zaangażowana w promowanie elektromobilności, choć może należałoby powiedzieć: w walkę z motoryzacją. W ubiegłym roku opublikowała książkę „AutoCorrect – Mobility for a Livable World (AutoKorekta – transport, z którym można żyć)”. W programie wyraziła przekonanie, że w przyszłości prawo do posiadania i prowadzenia samochodu powinny mieć wyłącznie osoby z niektórymi niepełnosprawnościami oraz na części obszarów wiejskich, gdzie komunikacja dociera sporadycznie. Taka opinia w jej ustach nie jest niczym zaskakującym, skoro w sierpniu 2021 r. pani Diehl oznajmiła na Twitterze, że motoryzacja pociągnęła za sobą w Europie więcej ofiar niż obie wojny światowe razem wzięte.
Można by uznać, że niemiecka aktywistka antysamochodowa to ekstrema. Prawda jest jednak taka, że to nie tyle ekstrema, co awangarda w ścisłym znaczeniu tego słowa. Pochodzi ona przecież od francuskiego „avant-garde”, czyli „straż przednia”. Pani Diehl idzie jedynie na przedzie oddziału, którego celem jest eliminacja indywidualnej motoryzacji. Nie tylko spalinowej, lecz także w dużej mierze – jakiejkolwiek. Nawet jeśli wciąż jeszcze jest to maskowane hasłami o przechodzeniu z silników spalinowych na elektryczne.
Od buspasów się zaczyna
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.