W wywiadzie udzielonym estońskiej telewizji ETV, autor m.in. książki pt. "Nowa zimna wojna. Jak Kreml zagraża Rosji i Zachodowi", nakreślił wizję Rosji po erze Władimira Putina. Jego przewidywania nie są optymistyczne.
– Po Putinie nastąpi coś gorszego, jakaś junta, której jeden z elementów będzie wyglądał dobrze w oczach Zachodu – stwierdził. Brytyjczyk dodał też, że obawia się częstej w historii, mylnej interpretacji przemian w Rosji wynikających z faktu, że Zachód dysponuje niewielkimi zdolnościami analizowania przebiegu zdarzeń w Rosji, a w szczególności na szczytach Kremla.
Zdaniem korespondenta "The Economist", w Rosji dostrzec już można zalążki wojny domowej, szczególnie widoczne poprzez rozwój prywatnych armii. Formacją, która robi wokół siebie najwięcej zamieszania, jest zdecydowanie "Grupa Wagnera" kierowana przez Jewgienija Prigożyna.
"Trzeba było nie zaczynać wojny"
Brytyjczyk pytany o oświadczenie Kremla, w którym ostrzega się przed trudnością rozróżnienia zachodniej pomocy udzielanej Ukrainie od bezpośredniego zaangażowania, zasugerował zignorowanie moskiewskiej propagandy. – Jeśli nie podoba im się sytuacja, w której czują się narażeni na atak, nie powinni byli rozpoczynać wojny przeciwko innemu państwu. Jeśli Rosja chce uporać się z innymi aspektami wojny, co do których ma obiekcje, musi ją po prostu skończyć – ocenia publicysta.
Dodatkowo Edward Lucas podkreślił, że kraje zachodnie powinny znacząco przyśpieszyć pomoc Ukrainie. Wymienił m.in. samoloty F-16, o które prosi Kijów. Na razie sojusznicy Ukrainy wypowiadają się jednak na ten temat bardzo ostrożnie.
Czytaj też:
"To bardziej bolesne". Wróg Putina mówi, jak najlepiej zadać mu ciosCzytaj też:
Wyciekła pilnie strzeżona tajemnica Putina. "Aktywnie z tego korzysta"