Nierosyjskie ingerencje w wybory
  • Olivier BaultAutor:Olivier Bault

Nierosyjskie ingerencje w wybory

Dodano: 
Atak hakerów
Atak hakerów Źródło:Flickr / Public domain
Nie tylko Rosja ma „farmy trolli”. Na ludzi wpływają też rządy demokratycznych krajów. Używają do tego Big Tech.

Co najmniej od czasu wygranej Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich z 2016 r. modne stało się mówienie o rosyjskich ingerencjach w wybory na Zachodzie. To trolle Putina z tzw. farmy trolli z siedzibą w Petersburgu miały przyczynić się do wygranej amerykańskiego miliardera, a także do zwycięstwa zwolenników brexitu w Wielkiej Brytanii i wzrostu prawicy zwanej „populistyczną” w Europie.

Do tego dochodzą oskarżenia dotyczące finansowania tego typu partii politycznych przez Rosję. Miało to miejsce np. w przypadku słynnej „pożyczki rosyjskiej” w wysokości 9 mln euro udzielonej francuskiemu Frontowi Narodowemu kierowanemu przez Marine Le Pen przez First Czech-Russian Bank, które to fundusze przeznaczone były na prowadzenie kampanii wyborczej przed francuskimi wyborami regionalnymi z 2015 r.

Doniesienia o rosyjskich ingerencjach czy o groźbie takich ingerencji powtarzane są dziś przez media i polityków głównego nurtu przy okazji większości wyborów. Ubiegłoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne we Francji czy wybory parlamentarne organizowane w połowie kadencji prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych (tzw. midterms) nie stanowiły tu wyjątku.

Artykuł został opublikowany w 10/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także