Godek do Lewicy: Panie powinny iść do więzienia

Godek do Lewicy: Panie powinny iść do więzienia

Dodano: 
Działaczka Pro-life Kaja Godek
Działaczka Pro-life Kaja Godek Źródło:PAP / Mateusz Marek
Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt "Aborcja to zabójstwo". Głosowanie poprzedziły ostre wystąpienia.

We wtorek wieczorem Sejm przyjął wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz innych ustaw. Za odrzuceniem projektu głosowało 300 posłów, przeciw było 99, od głosu wstrzymało się 21.

Celem propozycji, pod którą podpisało się ok. 150 tys. Polaków, było karanie za m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą oraz zakazywał publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami. Osobom, które nakłaniałby kobiety do przerywania ciąży groziłyby kary pozbawienia wolności.

Awantura w Sejmie

Posłanki Lewicy przyniosły na salę sejmową tablice z numerami telefonów, pod którymi można uzyskać informacje o "bezpiecznej aborcji". – Kai Godek nie wystarcza całkowity zakaz aborcji. Za nic mają śmierci kobiet w wyniku haniebnego wyroku TK. Marzy im się zakaz protestów społecznych na ulicach, kary więzienia za edukację seksualną. Teraz chcą wsadzać do więzienia osoby informujące o możliwości przerwania ciąży – mówiła Wanda Nowicka.

Szefowa Fundacji Życie i Rodzina, która to fundacja stoi za obywatelskim projektem, też nie przebierała w słowach.– Zastanawiałam się, czy posłanki Lewicy pokażą, o co chodzi w tym projekcie. Tak, pokazały, oczywiście. Tak, powinny panie iść do więzienia za promowanie tutaj telefonu śmierci, za informowanie, w jaki sposób zabić człowieka. Tak, panie powinny iść do więzienia. Oczywiście panie chroni immunitet (...). Wam rzeczywiście trzeba by te immunitety cofnąć – wskazywała Kaja Godek z mównicy sejmowej.

Kasprzak: Państwo nie ściga winnych zabijaniu nienarodzonych

Głos zabrał też pełnomocnik komitetu obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej Krzysztof Kasprzak. – W Polsce dzięki przełomowemu wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku liczba legalnych aborcji spadła. Niestety państwo toleruje szarą strefę, w której zabija się dzieci nienarodzone – na trudną do określenia skale. Środowiska aborcyjne chwalą się kilkudziesięcioma tysiącami zabitych dzieci, wiemy, że każda liczba podawana przez aborcyjne feministki jest zmyślona, jednak należy przyjąć że ofiar może być nawet kilka tysięcy rocznie. Ujawniony przez Fundację Życie i Rodzina raport z danymi z Prokuratur jasno pokazuje, że w latach 2018-2022 ze wszystkich zgłoszonych spraw doszło do skażań tylko w mniej niż 7 proc. przypadków. Podam najbardziej uderzający przykład z Prokuratury Regionalnej w Warszawie – zgłoszono 166 przypadków przestępczości aborcyjnej, akt oskarżenia do sądu skierowano zaledwie w 5 przypadkach, a skazano – jedną osobę. W Warszawie, w której promocja i pomocnictwo w aborcji osiąga niespotykane rozmiary. Polskie państwo zasadniczo nie ściga zabijania dzieci nie narodzonych, winne temu są nieadekwatne przepisy – przekonywał.

– Kilka tysięcy dzieci nienarodzonych w Polsce traktowane jest jako "untermenschen" – podludzie, którym realna ochrona prawna się nie należy. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego państwo polskie prowadzi politykę dyskryminacji pozwalając by zabijano określoną grupę ludzi. Politykę niosącą dalej idące skutki niż polityka segregacji rasowej w USA czy polityka aparthaidu w RPA – wskazał Kasprzak.

Czytaj też:
Godek: Aborterzy mają dużą swobodę w działaniu

Źródło: Sejm / Fundacja Życie i Rodzina
Czytaj także