Chodorkowski to jeden z największych wrogów Władimira Putina. Choć mieszka w Londynie, to tzw. Grupa Wagnera jest gotowa zapłacić za jego śmierć 500 tys. dolarów.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" były prezes Jukosu stwierdził, że wymiana Władimira Putina na innego rosyjskiego polityka, która byłaby sterowana przez Zachód, jest "najbardziej niebezpiecznym scenariuszem ze wszystkich prawdopodobnych scenariuszy". "Wtedy nastąpiłyby negocjacje z Rosją i w zamian za np. redukcję broni zniesiono by sankcję. To byłoby ogromnym błędem" – podkreśla Chodorkowski.
Przedsiębiorca ostrzega przed błędami, jakie mogą zostać popełnione w procesie "wymiany Putina". "Po upadku reżimu nikt nie będzie miał poparcia większości społeczeństwa. Potrzebowalibyśmy niezawisłych sądów, wolnych mediów, rejestracji partii. To potrwałoby rok, a może i dwa. Kto wtedy będzie sprawował władzę? Myślę, że nie powinniśmy szukać nowego cara. Władze można byłoby podzielić pomiędzy np. Radą Państwa a rządem technicznym. Ale musieliby mieć poparcie regionów Rosji. To byłby klucz, który otworzyłby drzwi Rosji do republiki parlamentarnej i federalizacji. Nie można popełnić starych błędów podczas tworzenia nowej Rosji" – zaznacza.
"Wojna na wykończenie"
Michaił Chodorkowski przyznał, że próbuje podejmować rozmowy z ludźmi Kremla. Uważa, że w końcu Putin zostanie obalony.
"Myślę, że na Kremlu uważają, iż mogą wygrać wojnę na wykończenie. Nie jestem o tym przekonany. Historia pokazuje, że społeczeństwo rosyjskie zaczyna się męczyć po dwóch latach niewygranej wojny. Pierwsze oznaki tego zmęczenia już widzimy. Jeszcze rok i reżim znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. W przyszłym roku Putin będzie miał ważne wydarzenie. To nie będą wybory, lecz jakieś działania potwierdzające jego legitymację. I to nie będzie łatwe w warunkach niewygranej wojny" – ocenia rozmówca "Rz".
Czytaj też:
Demonstracje pokojowe w Niemczech. Kułeba mówi o sprzyjaniu Rosji