– Ja już mówiłem, że przepraszam za to, że (rolnicy - red.) nie zrozumieli intencji mojej wypowiedzi. W czasie żniw nie powinno się w sposób paniczny sprzedawać zboża, bo cena spada, a ja nie dopowiedziałem, że po żniwach to nie obowiązuje – tłumaczył Kowalczyk w Polsat News.
Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Unia Europejska zniosła cła na produkty rolne z Ukrainy, aby wspomóc jej gospodarkę. To spowodowało napływ taniego zboża do Polski i protesty polskich rolników.
Polska tonie w zbożu z Ukrainy
Sytuację dodatkowo pogorszył fakt, że wielu polskich producentów wstrzymało się w zeszłym roku ze sprzedażą zboża w okresie żniw, ponieważ namawiał do tego sam minister rolnictwa – twierdził, że w kolejnych miesiącach ceny zbóż będą rosły. Stało się jednak inaczej, bo ceny spadły, a rolnicy rozpoczęli protesty.
Kowalczyk uważa, że do problemów rolników przyczyniły się m.in. UE i firmy, które nie kupują polskich zbóż. – Ten problem można było przewidzieć, natomiast były deklaracja UE o utworzenie korytarzy solidarnościowych, na które czekałem. Są firmy, które teraz krytykują tę sytuację, a nie kupują. To one wykorzystały rolników – powiedział.
Kowalczyk: Wiem, kto zarobił na tym zamieszaniu
Pytany, czy resort może upublicznić dane na temat spółek, które wykorzystały tę sytuację, Kowalczyk oświadczył, że "ministerstwo prowadzi rozmowy z prawnikami, na ile jest to możliwe, nie naruszając tajemnicy skarbowej". – Ja bym chciał, żeby to było upublicznione, natomiast nie możemy narazić się na naruszenie prawa – dodał.
Na uwagę, że "ludzie pytają, kto zarobił na tym procederze", Kowalczyk zareagował słowami: – To bardzo słuszny postulat. (...) Ja wiem, kto na tym zarobił, ale nie mogę tego powiedzieć ze względu na pewność prawną, żeby nie ujawnić tajemnicy skarbowej.
Czytaj też:
Polaków zapytano o ukraińskie zboże. Są wyniki sondażuCzytaj też:
Ukraińskie zboże w Polsce. Rolnicy grożą zakłóceniem wizyty Zełenskiego