Z życia prawdziwych mężczyzn. Wielu się spodziewało, że podczas posiedzenia Biura Bezpieczeństwa Narodowego w minionym tygodniu może dojść do mordobicia między ministrem Mariuszem Błaszczakiem a gen. Rajmundem Andrzejczakiem. Oczywiście w przenośni. Nie doszło. Panowie prezentowali wobec siebie zimną uprzejmość, jak nam powiedziano. Cokolwiek to znaczy. Czekamy na ciąg dalszy, bo zemsta też ponoć najlepiej smakuje na zimno.
Zimno było też w niektórych miejscach skądinąd gorącej konwencji programowej PiS. Nie z powodu tego, co się działo na niej, lecz przed nią i obok niej. Chodzi, widzicie, o rządową kasę na różne stadiony. O ile da się obronić pomysł dofinansowania rozbudowy stadionu Rakowa Częstochowa, bo to mistrz Polski, więc wizerunek, godność itepe, itede, o tyle wcześniejsza obietnica kasy dla Ruchu Chorzów już wywołała wrzenie w wielu miejscach. Nie chodzi o niechęć do Chorzowa, tylko o to, że nagle w innych miastach odezwali się prezydenci, że też budują, więc też chcą kasę. Oczywiście wszyscy nie dostaną. A kto będzie musiał jeść żabę? Lokalni działacze. Stąd ich zimne uśmiechy na konwencji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.