Zdaniem analityków Instytutu Badań nad Wojną "obraz Putina, występującego w telewizji państwowej, wzywającego do przerwania zbrojnej rebelii i ostrzegającego przed nową rewolucją październikową, a następnie potrzebującego mediacji od zagranicznego przywódcy, będzie mieć długofalowe konsekwencje".
ISW: Byliby w stanie dojść do Moskwy
Przypomnijmy, że w sobotę Władimir Putin w 5-minutowym przemówieniu powiedział, że bunt Prigożyna przeciwko armii, to cios w plecy. Podkreślił, że "zdrajcy zostaną z całą stanowczością ukarani" i poinformował, że wydał rozkaz "neutralizacji tych, którzy zorganizowali zbrojną rebelię".
Putin mówił, że "specjalna operacja wojskowa" na Ukrainie to sprawa decydująca o losach rosyjskiego narodu i wymaga sił i odpowiedzialności. – Wszystko, co nas osłabia, wszelka niezgoda, którą nasi zewnętrzni wrogowie mogą i wykorzystują, aby podkopać nas od wewnątrz, powinno zostać odłożone na bok – mówił.
ISW uważa, że sobotni bunt obnażył słabości Kremla. Akcja wagnerowców pokazała słabość struktur bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i stanowi istotną przesłankę, że Putin nie jest w stanie wykorzystać ich na tyle szybko, by natychmiast zareagować na wewnętrzne zagrożenie, co jeszcze bardziej naruszyło jego monopol na przemoc.
Zdaniem amerykańskiego think tanku marsz Prigożyna w kierunku Moskwy ośmieszył rosyjskie siły regularne, a także zademonstrował tamtejszym elitom, że siłę prywatnych jednostek zbrojnych najemników. Pokazał zarazem degradację rezerw wojskowych w sytuacji, gdy większość armii znajduje się na Ukrainie, a także ryzyka związane z angażowaniem niedoświadczonych poborowych do obrony granic.
W ocenie ISW, jeśli padłby rozkaz kontynuowania pochodu w kierunku Moskwy, kolumny wagnerowców mogłoby dotrzeć do przedmieść stolicy.
Wagnerowcy wyjechali z Rostowa
Bunt wagnerowców zakończył się w sobotę późnym wieczorem. Prigożyn oświadczył, że aby uniknąć rozlewu krwi w Rosji, który był możliwy, nakazał jednostkom Grupy Wagnera powrót do baz. W negocjacjach pomiędzy wagnerowcami a Moskwą decydującą rolę miał odegrać prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka.
W niedzielę cytowany przez amerykańską agencję prasową Reuters gubernator obwodu rostowskiego przekazał, że wagnerowcy, którzy w sobotę wkroczyli do Rostowa, opuścili miasto.
Jewgienij Prigożyn, szef najemniczej Grupy Wagnera wraz ze swoimi ludźmi wyszli z Rostowa nad Donem – powiadomił gubernator. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania potwierdzające wycofujących się wagnerowców.
Czytaj też:
Co dalej z Prigożynem i wagnerowcami? Jest decyzja KremlaCzytaj też:
Media: Śledczy przeszukali biuro Prigożyna. Oto co znaleziono