W materiale, który we wtorek pokazano na antenie TVN, opowiedziano jak kobieta, pani Joanna, która miała przerwać ciążę z powodu zagrożenia życia lub zdrowia, była jeszcze w szpitalu przesłuchiwana przez policję. W związku ze sprawą na służby spadła fala krytyki.
Gasiuk-Pihowicz: Mamy Taliban w Polsce
O sprawie dyskutowano w wieczornych programach telewizji TVN24. – Trzeba powiedzieć wprost: my mamy Taliban w Polsce i to jest sytuacja stworzona przez konkretnych ludzi, przez Kaczyńskiego, polityków Prawa i Sprawiedliwości, wspieranych bardzo gorliwie przez Konfederację, mamy ideologicznych terrorystów, którzy wywierają presję na poszczególne osoby i jak widać policja wykazuje się taką nadmierną służalczością – powiedziała Kamila Gasiuk-Pihowicz.
Gościem w programie była również Magdalena Biejat z Lewicy, która zaapelowała do partii opozycyjnych, aby zadeklarowały, że po przejęciu władzy zliberalizują prawo aborcyjne.
– Wzywam do tego wszystkie partie opozycji demokratycznej, żeby jasno zadeklarowały, że jedną z pierwszych rzeczy, które zrobimy po wyborach, będzie zmiana prawa aborcyjnego. Oczywiście to nie będzie bardzo proste, bo mamy prezydenta takiego, jakiego mamy jeszcze przez chwilę, ale jest możliwość dekryminalizacji aborcji, skreślenia aborcji z Kodeksu Karnego, którym posługiwali się ci nadgorliwi policjanci w przypadku pani Joanny. Możemy przeprowadzić ustawę ratunkową, którą zaproponowaliśmy jako Lewica – powiedziała Biejat.
Interwencja policji w szpitalu
Jak podają "Fakty", pani Joanna wzięła tabletkę wczesnoporonną, po zażyciu której poczuła się źle psychicznie i fizycznie i z tego powodu zadzwoniła do swojej lekarki. Kiedy udała się do szpitala, miała tam na nią czekać nie tylko pomoc lekarska, ale także policja.
Do gabinetu ginekologa miały z kobietą wejść funkcjonariuszki policji, które przesłuchiwały panią Joannę. – Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: "czego wy ode mnie chcecie?!" – relacjonuje kobieta, w rozmowie z "Faktami".
W związku z licznymi głosami krytyki po interwencji służb w sprawie pani Joanny, głos zabrał mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji.
– Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu – podkreślił funkcjonariusz.
W sprawie obecnie toczy się postępowanie w Prokuraturze Rejonowej Kraków–Krowodrza.
Czytaj też:
Interwencja policji w szpitalu. Głos zabrało Ministerstwo ZdrowiaCzytaj też:
Suski: Mamy jedno najbardziej liberalnych praw dot. aborcji