Interwencja policji w szpitalu. Głos zabrało Ministerstwo Zdrowia

Interwencja policji w szpitalu. Głos zabrało Ministerstwo Zdrowia

Dodano: 
Lekarski stetoskop, zdjęcie ilustracyjne
Lekarski stetoskop, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Ministerstwo Zdrowia zabrało głos ws. interwencji policji w krakowskim szpitalu. Chodzi o sprawę pani Joanny, która przerwała ciążę, używając tabletek wczesnoporonnych.

Historia pani Joanny została opisana przez serwis "Fakty". Jak wynika z informacji podanych przez dziennikarzy, do sytuacji doszło w Krakowie. W materiale, który we wtorek pokazano na antenie TVN, opowiedziano jak kobieta, która miała przerwać ciążę z powodu zagrożenia życia lub zdrowia, była jeszcze w szpitalu przesłuchiwana przez policję. W związku ze sprawą na służby spadła fala krytyki.

Policja komentuje doniesienia TVN. Komunikat resortu zdrowia

W związku z licznymi głosami krytyki po interwencji służb w sprawie pani Joanny, głos zabrał mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji.

– 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji – relacjonuje policjant w rozmowie z serwisem Interia.

Do sprawy odniosło się też Ministerstwo Zdrowia, które w komunikacie zwraca uwagę, że policję zaalarmował lekarz prowadzący panią Joannę. "Informacja nie dotyczyła aborcji, czy też przyjęcia środka wczesnoporonnego, ale zagrożenia życia pacjentki" – wskazano w komunikacie, podkreślając, że policja towarzyszyła zespołowi ratownictwa medycznego, który udał się w trybie pilnym do pacjentki.

"Od strony medycznej postępowanie lekarzy i personelu szpitali było prawidłowe" – dodano w oświadczeniu MZ.

Interwencja policji w szpitalu

Jak podają "Fakty", pani Joanna wzięła tabletkę wczesnoporonną, po zażyciu której poczuła się źle psychicznie i fizycznie i z tego powodu zadzwoniła do swojej lekarki. Kiedy udała się do szpitala, miała tam na nią czekać nie tylko pomoc lekarska, ale także policja.

Do gabinetu ginekologa miały z kobietą wejść funkcjonariuszki policji, które przesłuchiwały panią Joannę. Cytowany przez TVN lekarz ze szpitalnego oddziału ratunkowego twierdzi, że funkcjonariusze mieli wypytywać o telefon i laptopa pacjentki, które ostatecznie zabrano kobiecie.

Pani Joanna w rozmowie z "Faktami" przyznała, że telefon do lekarki mógł brzmieć dramatycznie, ale zapewniała, że nie chce sobie nic zrobić. Inną wersję wydarzeń przedstawia jednak policja.

Czytaj też:
"Dziecko otrute chemią, zaduszone w drogach rodnych". Kwaśniewski mocno o aborcji
Czytaj też:
Ostry wpis Millera o aborcji. "Życzę posłankom i innym politycznym gwiazdom z PiS..."

Źródło: Tok FM / Fakty TVN/Interia
Czytaj także