Analityk i ekspert ds. wojskowości Jarosław Wolski był gościem Piotra Zychowicza we wtorkowym odcinku na kanale YouTube "Historia realna". Tematem rozmowy była bieżąca sytuacja na frontach wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz prognoza co to dalszego przebiegu konfliktu. Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już 588 dni.
Problemy obrony przeciwlotniczej Ukrainy
Wolski mówił o problemach sił ukraińskich z zaopatrywaniem w amunicję obrony przeciwlotniczej. Kończą się bowiem pociski poradzieckie, a dostarczanych z Zachodu jest zbyt mało.
– Rosjanie co tydzień przeprowadzają naloty na duże miasta po to, żeby Ukraińcy nie mogli z nich zrobić dyslokacji obrony przeciwlotniczej w kierunku frontu. Tak naprawdę ukraińska obrona przeciwlotnicza pracuje już ostatkiem sił, bo kończą się rakiety do systemów poradzieckich. (…) Ukraina musi zużyć około 1000 rakiet miesięcznie. W rok daje to ponad 12 tys. rakiet. (…) W ich magazynach hula wiatr i Rosjanie o tym wiedzą – powiedział Wolski, dodając, że zimą nasilą uderzenia na infrastrukturę krytyczną.
– Ukraińcy powoli tracą tą kruchą równowagę w powietrzu na zapleczu frontu. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Rosjanie w tej chwili coraz lepiej poczynają sobie w powietrzu na zapleczu frontu, a Ukraińcy w powietrzu prawie nie istnieją – mówił ekspert.
Wolski przypomniał, że do tej pory równowaga w powietrzu była oparta o to, że wojska ukraińskie miały sprawną obronę przeciwlotniczą zarówno w strefie frontu, jak i na jego tyłach, gdzie chroniła logistykę i całe zaplecze. – Ta obrona nie została zniszczona, natomiast wyczerpują się rakiety. I okazuje się, że niestety Rosjanie mogą coraz śmielej latać na pułapie ponad 5 tys. metrów – wyjaśnił.
Przełamane wszystkie linie? Wolski: Bzdura
Analityk tłumaczył, że taka sytuacja ułatwia Rosjanom prowadzenie operacji na terytorium Ukrainy z mniejszym narażeniem na straty własne. Polegają one m.in. na częstszym atakowaniu logistyki, np. miejsc składowania uzbrojenia, transportów kolejowych albo jednostek ukraińskich znajdujących się na polu walki.
– Wychodzi na to, że niestety Rosjanie zaczynają sobie w powietrzu kompensować problemy wojsk lądowych.
Wolski podał przykład ataku na Werbowe, gdzie strona rosyjska skutecznie użyła samolotów. – To nie jest prawda, że Ukraińcy przełamali wszystkie linie obrony pod Werbowym, Robotyne – to jest bzdura – przypomniał Wolski. Jak tłumaczył, była tam próba pokonania kolejnej linii obrony i 22 pojazdy ukraińskie zostały zniszczone w znacznej mierze rosyjskim uderzeniem z powietrza. – Takie sytuacje niestety będą się powtarzać – ocenił.
Front na Zaporożu. Ofensywa w impasie
W dalszej części omawiana była sytuacja w Donbasie, w regionie Charkowa, na Morzu Czarnym, a także działania ofensywne Ukrainy na Zaporożu.
Omawiając front zaporoski, gdzie siły Ukraińskie zrobiły wyłom w rosyjskiej obrony, Wolski powiedział, że Ukraińcy odpuścili sobie kierunek pod Wielką Nowosilką. Z kolei Rosjanie próbowali tam kontratakować, ale bez powodzenia i ze stratą 11 pojazdów.
– Całość uderzenia to Robotyne, Nowopokrowka, Werbowe. Studząc gorące głowy – nie zostały pokonane ostatnie linie obronne Rosjan. Tu mówimy o tak głęboko rzutowanej obronie i fortyfikacjach polowych, a Ukraińcy próbują pokonać pierwszy pas rosyjskich fortyfikacji polowych. Sytuacja nie jest prosta dla wojsk ukraińskich. Wgryźli się w obronę i spychają Rosjan mniej więcej w tempie 500 metrów tygodniowo.
Wąskie włamanie w pozycje Rosjan
Według informacji Wolskiego z około 30 brygad, które przewinęły się przez front zaporoski, sprzętowa straty wynoszą około czterech. Ekspert wyjaśnił, że ukraińskie dowództwo przyjęło taktykę minimalizacji strat, stąd szturmy odbywają się bardzo ograniczonymi siłami. To, że na danym odcinku jest zaangażowana np. cała brygada, nie oznacza, że całe 5,5 tys. żołnierzy – bo tyle mniej więcej liczy – uczestniczy jednocześnie w natarciu.
Wolski tłumaczył, że oprócz taktyki minimalizacji strat wynika to z dużej ilości przygotowanych przez Rosjan min oraz relatywnie wąskiego włamania w ich linię obronną. – Więcej ludzi i pojazdów nie zmieściłoby się, a gdyby się nagle pojawiło dużo ludzi i dużo pojazdów, to zostaliby zmasakrowani artylerią i lotnictwem – argumentował.
– Kiedy mówi się więc, że w tym wyłomie walczy pięć brygad, to walczy w rzeczywistości pięć batalionów ze składu tych pięciu brygad, a tak naprawdę pięć grup szturmowych wystawionych z tych batalionów – powiedział Wolski.
Włamanie sił ukraińskich ma około 10 kilometrów głębokości i od trzech do ośmiu kilometrów szerokości, zwrócił uwagę Wolski.
Czytaj też:
"Najniebezpieczniejszy moment". Zachód zaczął wysyłać Ukrainie niepokojące sygnały