Masowa migracja może zniszczyć UE
Artykuł sponsorowany

Masowa migracja może zniszczyć UE

Dodano: 
Nielegalni imigranci na Lampedusie. Zdj. ilustracyjne
Nielegalni imigranci na Lampedusie. Zdj. ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / ANSA, CIRO FUSCO
Jedynie drastyczne kroki ze strony państw członkowskich UE i samych instytucji unijnych są w stanie zaradzić problemowi masowego napływu migrantów do Europy.

Kontynuowanie obecnego kursu może się zakończyć dezintegracją projektu unijnego – to najważniejsze wnioski płynące z konferencji „The Decade of Move – Challenges and the Stakes of Irregular Mass Migration in Europe” („Dekada ruchu. Wyzwania i stawki nieregularnej migracji masowej w Europie”) zorganizowanej w Budapeszcie przez Instytut Felczaka oraz węgierski Instytut Badań nad Migracjami.

Nielegalna imigracja w ogromnej mierze zaważy w najbliższych latach na losach UE i Europy. Jeżeli jednak Polska i Węgry, które zademonstrowały swoją siłę na ostatnim szczycie UE, blokując przymusowy mechanizm relokacyjny, zyskają kilku sojuszników wśród państw członkowskich, to ten czynnik ryzyka dla Unii zostanie wyeliminowany” – powiedział na początku konferencji prof. Maciej Szymanowski, dyrektor Instytutu Współpracy Polsko- -Węgierskiej im. Wacława Felczaka.

Doktor Ralph Schoellhammer, politolog i ekspert do spraw migracji z Webster University Vienna, podkreślił w swoim wystąpieniu, że sprawnie działające państwo wielokulturowe to mit. Badacz przypomniał, że Austro-Węgry były krajem do pewnego stopnia wielokulturowym, ale mimo to każdy rozumiał, że jedna kultura była tam dominująca. – W tym państwie istniała wyraźna hierarchia kultur. Był to kraj wieloetniczny, ale w swojej istocie nie był on wielokulturowy. Zazwyczaj mylimy te rzeczy. Nie da się zbudować spoistego społeczeństwa, które jest wielokulturowe. Można mieć dobrze działające społeczeństwo wieloetniczne czy wieloreligijne, ale nie wielokulturowe – podkreślał dr Schoellhammer.

Badacz z Wiednia tłumaczył, że nie da się kultury sprowadzić do błahych symboli, jak choćby tradycyjne jedzenie, co często widzi się na Zachodzie. – Kultura to głęboko zakorzenione poglądy, rzeczy, w które ludzie wierzą w sposób intuicyjny. Przykładem może być tu choćby to, jak mężczyzna traktuje kobietę, albo to, jak wychowujemy dzieci. To jest sedno kultury. Nie da się zbudować dobrze funkcjonującego państwa, w którym jedna część społeczeństwa mówi, że kobiety muszą chodzić zakryte od stóp do głów, muszą być skromne, a druga część uważa, że powinny być wyzwolone seksualnie. Takie społeczeństwo nie będzie w stanie dobrze funkcjonować – powiedział Schoellhammer, porównując sytuację w krajach Europy Zachodniej do… Iraku. – Od 2003 r. mówiono nam, że niemożliwa jest koegzystencja w jednym kraju szyitów, sunnitów i Kurdów, że Irak trzeba podzielić. A jednak ci sami ludzie mówią nam dziś, że przykładowo w Amsterdamie może obok siebie współistnieć część miasta z małżeństwami jednopłciowymi i wyuzdaną pornografią obok społeczności głęboko fundamentalistycznych muzułmanów i to nie będzie rodziło żadnych problemów… Coraz bardziej widać w Europie, że taki model nie działa. Podział kulturowy jest dużo ważniejszy niż podziały etniczne – powiedział badacz.

Odrzucanie naszych wartości

Z kolei Nicolas Monti, współzałożyciel paryskiego Obserwatorium Migracji i Demografii, podkreślił w swoim wystąpieniu, że według sondaży już 67 proc. Francuzów obawia się tzw. wielkiej wymiany, czyli zastąpienia populacji rodzimej przez imigrantów – przede wszystkim z krajów muzułmańskich. Jak podkreślał Nicolas Monti, „wielka wymiana” przestaje być traktowana jako „teoria spiskowa” i staje się w oczach Francuzów realnym problemem.

– Imigracja do Francji zagraża spoistości narodu i coraz wyraźniej to widać – powiedział Monti, przywołując potężną falę zamieszek, która przetaczała się latem przez ulice francuskich miast.

– Wielkim problemem jest asymilacja czy nawet integracja tych ludzi do kultur narodowych. Jest to wręcz właściwie niemożliwe. Zamiast tego widzimy w Europie tworzenie równoległych społeczeństw. Ci ludzie wręcz odrzucają europejskie wartości. Według badaczy silna tożsamość muzułmańska to obiektywna przeszkoda na drodze do zaakceptowania europejskich wartości, szczególnie lewicowych wartości promowanych dziś przez europejskie instytucje – mówił prof. Tomasz Grzegorz Grosse, europeista z UW. – Radykalizacja, zamieszki, rewolucje, wojny domowe – to perspektywy stojące przed Europą. Imigracja to wielkie zagrożenie dla integracji europejskiej. Jeżeli bowiem Bruksela, Berlin i Paryż będą naciskały na forsowanie mechanizmu relokacji, to będzie to oczywiście wbrew woli wyborców w takich krajach jak Polska czy Węgry – powiedział prof. Grosse.

O perspektywie włoskiej opowiadał w czasie konferencji Piotr Kowalczuk, który od ponad 20 lat jest korespondentem polskich mediów na Półwyspie Apenińskim i obserwował z bliska, jak narasta problem migracyjny.

– Włoskie matki są najstarsze w Europie. Włochy potrzebują w związku z tym imigrantów i pracowników. Ale odpowiedzią na problemy demograficzne nie jest migracja nielegalna, tylko kontrolowana i legalna – powiedział Piotr Kowalczuk, przypominając, że obecnie szacuje się, że we Włoszech żyje ok. 600 tys. nielegalnych imigrantów, o których państwo włoskie właściwie nic nie wie. Dziennikarz podkreślił, że ci ludzie nierzadko są wciągani do świata włoskiej przestępczości, stając się ofiarami mafii. – Problemy we Włoszech spowodowane są przez nielegalną imigrację, a trudności te dodatkowo potęgują regulacje dublińskie, które zakładają, że jeżeli migrant przekracza granicę UE w danych państwie unijnym, to staje się on problemem tego konkretnego państwa – powiedział Piotr Kowalczuk.

Prowadzący debatę Róbert Gönczi zapytał panelistów, czy Europa zna pozytywne przykłady integracji imigrantów. Doktor Schoellhammer wskazał, że świetnym przykładem są… sami Europejczycy, którzy zmieniają miejsce zamieszkania i pracy w ramach UE, dobrze się integrując. Jeżeli natomiast chodzi o przybyszów spoza Europy, to pozytywnymi przykładami są m.in. imigranci z Ameryki Łacińskiej, którzy szczególnie widoczni są w Portugalii i Hiszpanii, a także m.in. Wietnamczycy we Francji, a także Irańczycy przyjeżdżający do Niemiec. Eksperci zgadzali się ze sobą, że co do zasady jednak głębokie różnice kulturowe między muzułmanami a mieszkańcami Europy sprawiają, że integrowanie takich imigrantów jest niezwykle trudne i zazwyczaj kończy się budową tzw. równoległego społeczeństwa.

Haracz dla dyktatorów

W trakcie drugiego panelu eksperci zastanawiali się z kolei nad największymi wyzwaniami stojącymi przed UE jako całością w kontekście obrony wspólnych granic.

Witold Repetowicz, ekspert do spraw terroryzmu, znawca Bliskiego Wschodu, podkreślił, że Europa powoli dostrzega ten problem. – Teraz nawet Niemcy przeszli ewolucję od „Witamy uchodźców” do „Trzeba zatrzymać migrację”. Olaf Scholz oskarża Polaków o sprowadzanie migrantów, co nie jest zresztą prawdą, bo tzw. afera wizowa to głównie propaganda, a równolegle niemieckie organizacje pozarządowe wysyłają statki na Morze Śródziemne, by pomagać łodziom płynącym z Tunezji do Włoch – mówił Witold Repetowicz.

Zdaniem eksperta istnieją jedynie trzy odpowiedzi na kryzys migracyjny. Pierwsze to próba porozumienia się z państwami afrykańskimi, które mogą powstrzymać migrantów. Jest to jednak polityka obarczona ryzykiem. Żądania reżimów będą bowiem rosły. Druga odpowiedź to efektywna ochrona granic. – To oznacza jednak działanie w sposób brutalny i oczywiście będą się z tym wiązały ofiary. Nie da się tego wdrożyć szybko, ponieważ Europa nie jest na taką politykę gotowa pod względem psychologicznym. Trzecie rozwiązanie to po prostu kapitulacja: poddanie się presji migracyjnej – powiedział Witold Repetowicz.

Viktor Marsai, dyrektor wykonawczy Instytutu Badań nad Migracjami, przedstawił liczby, które obrazują skalę wyzwania stojącego przed Europą. O ile w 2020 r. do UE dostało się nielegalnie 125 tys. osób, o tyle jedynie w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2023 r. liczba ta zwiększyła się do 232 tys. Na tak skokowy wzrost wpływają regionalna niestabilność, m.in. w Libii i Sudanie, zmiany klimatyczne, a także nieprawdziwe wyobrażenia na temat sytuacji w Europie, które powielane są w mediach społecznościowych. Ten ostatni mechanizm wykorzystywany jest przez gangi przemytnicze oraz państwa chcące destabilizować sytuację w Europie.

Artykuł został opublikowany w 41/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także