Sławomir Mrożek, bohater wydanej właśnie biografii pióra Anny Nasiłowskiej, w złym humorze bywał na ogół, bo „… był trudnym człowiekiem, miał wyraźny neurotyczny rys, jego postępowanie nie było wolne od sprzeczności i cechował go egotyzm”. Cóż z tego jednak? Był znakomitym dramaturgiem, którego sztuki, nawet te mniej udane, pozostają w absolutnym kanonie teatralnym, niezależnie od dąsów twórców młodszego pokolenia, za złe mającym autorowi „Tanga” budowanie dialogów z całych, poprawnie skonstruowanych zdań, ostatnimi laty wypartych przez rozpanoszony na scenicznych deskach bluzg.
Asertywny ponad miarę, wycofany, Mrożek niemal od zawsze budził ciekawość, może właśnie na skutek swojej, jak by to ujął Marcin Świetlicki, nieprzysiadalności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.