Romanowski: Bodnar chce jednoosobowo decydować, kto i jak ma orzekać

Romanowski: Bodnar chce jednoosobowo decydować, kto i jak ma orzekać

Dodano: 
Marcin Romanowski (Suwerenna Polska)
Marcin Romanowski (Suwerenna Polska) Źródło:DoRzeczy.pl
Adam Bodnar kwestionuje regulacje ustawowe i związane z nim orzecznictwo trybunalskie swoim własnym autorytetem – mówi poseł Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.

DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, w którym znajdują się punkty mówiące o wyłączeniu z orzekania sędziów powołanych po 2018 roku?

Marcin Romanowski: Mamy do czynienia z kolejnym odcinkiem w serii działań działań sprzecznych z interesem Polski i Polaków, ze zdrowym rozsądkiem i rażąco niezgodnych z prawem, w tym zwłaszcza z polską konstytucją. Bodnar w szybkim tempie osiągnął szczyt bezprawia. W pełni zgadzam się z ocenami, które wyraziła I Prezes Sądu Najwyższego pani prof. Małgorzata Manowska, że nawet komuniści nie poszli tak daleko w ingerencję w niezawisłość sędziowską i niezależność sądów. A właśnie w tym projekcie rozporządzenia, za pomocą aktu władzy wykonawczej, a nie aktu ustawowego, minister sprawiedliwości dzieli sędziów na tych, którzy mogą orzekać i na tych, którzy nie mogą.

Na jakiej podstawie?

Na podstawie swojej jednoosobowej decyzji. Bodnar podpiera się orzecznictwem TSUE, które jednak nie może być źródłem prawa w Polsce. Przypomnijmy, że to Trybunał Konstytucyjny orzeka o zgodności ustaw z konstytucją. I to Trybunał potwierdził w tym zakresie konstytucyjność regulacji, które mówią o nominacjach sędziowskich, czyli o tym, kto może być sędzią. Wskazując przy tym, że orzekanie w tym zakresie przez TSUE nie ma podstaw w polskim porządku prawnym. A orzeczenia Trybunału mają charakter powszechnie obowiązujący i są ostateczne. Tymczasem minister Bodnar kwestionuje te regulacje ustawowe i związane z nim orzecznictwo trybunalskie swoim własnym autorytetem. Stawia się w ten sposób ponad konstytucją, Trybunałem i Sejmem. Jednoosobowo chce decydować, kto może orzekać, kto nie i chce rządzić za pomocą rozporządzeń. Z tej perspektywy określenie tego potworka prawnego jako „dekret Bodnara” jest naprawdę łagodne. Ta inicjatywa wykracza poza jakiekolwiek wyobrażenie o porządku prawnym. I w sposób oczywisty kwalifikuje się na dymisję, Trybunał Stanu i odpowiedzialność karną.

W rozporządzeniu czytamy o konieczności uzgadniania orzeczeń sądów, poprzez przypomnienie standardów orzeczeń TSUE i ETPC. Jak pan ocenia wskazanie na pierwszeństwo prawa międzynarodowego?

Adam Bodnar za pomocą rozporządzenia chce decydować, jaka ma być hierarchia źródeł prawa w Polsce, co jest sprzeczne z Konstytucją. Kolejny raz jednoosobowo próbuje zmienić Konstytucję za pomocą rozporządzenia. Ponownie w tym przypadku trzeba powtórzyć, że Konstytucja jest najwyższym źródłem prawa w Polsce, a Trybunał Konstytucyjny decyduje o zgodności lub niezgodności umów międzynarodowych czy ustaw konstytucją. Kilkukrotnie już TK wskazał w orzeczeniach zakresowych, że określony sposób rozumienia Traktatów dokonywany przez TSUE, gdzie kwestionowano prawo Polski do kształtowania KRS, jest niekonstytucyjne. Minister sprawiedliwości nie bierze tego pod uwagę i za pomocą osobistych decyzji zobowiązuje sędziów do ignorowania TK i jego orzecznictwa, czyli tym samym samej Konstytucji, opierając się na niektórych sprzecznych orzeczeniach TSUE czy ETPC.

Przez osiem lat słyszeliśmy z ust polityków opozycji, czy Komisji Europejskiej, że należy rozdzielić funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Teraz funkcja może być łączona. Czy nowej władzy wolno więcej?

To klasyczny przykład hipokryzji koalicji ośmiu gwiazdek. Przez osiem lat opozycja po prostu kłamała lub manipulowała, że rząd większościowy Zjednoczonej Prawicy i parlament łamią konstytucję. Nic takiego nie miało miejsca, zarówno od strony formalnej, czy materialnej. Dzięki demokratycznemu mandatowi od Polaków dokonaliśmy wielu zmian systemowych w zgodzie z konstytucją, choć w mojej ocenie było ich zbyt mało. W dyskusji łatwo wykazujemy, że wszystkie działania były zgodne z prawem. Zarówno w przypadku sporu o TK, Sąd Najwyższy czy KRS. Natomiast dziś mamy do czynienia z zapowiedziami ewidentnego łamania prawa przez rozpoczynająca swoje rządy większość. Z traktowaniem demokracji, jak dyktatury większości, swoistej „demokratury”. Myślą, że jeśli mają większość w parlamencie, to mogą wszystko. Nie. Jest konstytucja, są ustawy. Jeśli nie podobają im się rozwiązania przyjęte za rządów Zjednoczonej Prawicy, niech je zmienią. Problem po ich stronie polega na tym, że nie mają do tego dostatecznej większości, dlatego chcą iść na skróty. A nawet więcej – jawnie łamać podstawowe reguły rangi konstytucyjnej. W swojej bucie i poczuciu wyższości nie chcą przyjąć do wiadomości, że istnieją i działają inne organy państwa jak TK, Sąd Najwyższy czy KRS. I nawet jeśli się nie zgadzamy z kierunkiem ich decyzji, w państwie praworządnym trzeba je respektować. Pod rygorem odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej. Jak widać, mamy najazd barbarzyńców, którzy nie zinternalizowali sobie podstawowych zasad kultury politycznej i mechanizmów gwarantujących równowagę władz.

Czytaj też:
Wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości? Jest propozycja Suwerennej Polski
Czytaj też:
Rozporządzenie Bodnara. Jednoznaczne stanowisko I Prezes Sądu Najwyższego

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także