Wiceszef MON zaznaczył, że z "mamy potwierdzenie z radarów polskich i sojuszniczych", ale żeby uzyskać 100-procentową pewność około 500 żołnierzy WOT dokładnie przeczesało teren, nie znajdując żadnych szczątków.
Zalewski powiedział, że po piątkowym incydencie nasuwa się jedna refleksja. – Potrzebujemy bardzo pilnego wzmocnienia i zintensyfikowania działań, aby polski system obrony powietrznej był skuteczniejszy. Niestety decyzje, które były podejmowane przez poprzedników, były podejmowane za późno – ocenił.
Jego zdaniem wiele czasu zostało zmarnowane. – Ten czas musimy nadgonić. To jest najważniejszych wniosek z tych wydarzeń – powiedział polityk. Zapytany o to, czy incydent był przypadkiem, czy może prowokacją, odparł, że nie sposób w tym momencie przesądzić. – Bardzo dokładnie analizujemy ten przypadek i ja dzisiaj nie jestem w stanie odpowiedzieć z pełną odpowiedzialnością, który z tych czynników decydował.
– Na pewno możemy myśleć o każdym z nich – dodał. – Na pewno każde naruszenie polskiej strefy powietrznej czy to przez statek, czy przez rakietę, jest istotnym sprawdzianem naszej gotowości odpowiedzi. Uruchomiliśmy wszystkie procedury i one zadziałały – zapewnił Zalewski.
Naruszenie przestrzeni powietrznej
Przypomnijmy, że w piątek rano od strony granicy z Ukrainą wleciał na terytorium Polski "niezidentyfikowany obiekt powietrzny". Miało to związek z rosyjskim atakiem na Ukrainę. W nocy z czwartku na piątek Rosja przeprowadziła największy atak rakietowy od kilku miesięcy. Pociski i drony zostały wystrzelone na kilka największych ukraińskich miast, w tym Lwów, Charków oraz Zaporoże. Wybuchy były słyszane również w Kijowie.
"Naruszenie przestrzeni powietrznej RP nastąpiło o godz. 07:12 w rejonie miejscowości Horodło (woj. lubelskie) i od momentu przekroczenia granicy obiekt obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju" – podało w komunikacie Dowództwo Operacyjne. Jak zaznaczono, w nocy z czwartku na piątek pojawiły się informacje o spodziewanej aktywności lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej. W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej podwyższono gotowość bojową środków systemu obrony powietrznej, w tym par dyżurnych myśliwców polskich i sojuszniczych.
Gen. Kukuła: Prawdopodobnie rosyjska rakieta
Jeszcze tego samego dnia kierownictwo wojskowe poinformowało o zdarzeniu. – Rakieta opuściła naszą przestrzeń powietrzną. Mamy potwierdzenia radarowe, krajowe i sojusznicze – poinformował szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego podczas konferencji prasowej po spotkaniu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
– To jest tylko technika, podchodzimy do niej z dystansem, postanowiliśmy zweryfikować na ziemi tor lotu pocisku, czy nie doszło do pomyłki technicznej – tłumaczył.
– To była trudna noc dla Ukrainy, atak saturacyjny z wykorzystaniem dronów mający na celu przeciążyć ich obronę przeciwlotniczą, z którym sobie Ukraina relatywnie dobrze poradziła. Po nim nastąpiło uderzenie rakietowe lotnictwa dalekiego zasięgu. Śledziliśmy tor lotu większości tych rakiet. Jedna z tych rakiet przekroczyła granicę Polski, później ją opuściła. Weryfikujemy to na ziemi – dodał gen. Kukuła.
Czytaj też:
Polska poderwała myśliwce F-16. "Intensywna aktywność lotnictwa" RosjiCzytaj też:
Rosja objęła przewodnictwo w BRICS. Putin wskazuje cele Moskwy