Trudnowski: Polsce grozi piekielny kryzys. Konsekwencje są trudne do przewidzenia

Trudnowski: Polsce grozi piekielny kryzys. Konsekwencje są trudne do przewidzenia

Dodano: 
Piotr Trudnowski, koordynator Instytutu Demokracji Bezpośredniej, były prezes Klubu Jagiellońskiego
Piotr Trudnowski, koordynator Instytutu Demokracji Bezpośredniej, były prezes Klubu Jagiellońskiego Źródło:PAP / Albert Zawada
Przez dualizm prawny Polsce grozi piekielny kryzys polityczny i ustrojowy, którego konsekwencje są bardzo trudne do przewidzenia – mówi DoRzeczy.pl Piotr Trudnowski, koordynator Instytutu Demokracji Bezpośredniej, były prezes Klubu Jagiellońskiego.

Damian Cygan: Co sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika mówi nam o kondycji wymiaru sprawiedliwości? Za chwilę możemy mieć sytuację, w której z Sądu Najwyższego wyjdą dwa sprzeczne orzeczenia w tej samej sprawie.

Piotr Trudnowski: Właśnie widzimy skutki dualizmu prawnego i równoległej rzeczywistości prawnej, która była wytwarzana przez ostatnie osiem lat, niestety solidarnie przez obie strony.

Z jednej strony PiS przeprowadził zmiany w wymiarze sprawiedliwości, nie licząc się z daleko idącą krytyką tych zmian i tworząc cały szereg wątpliwości co do ich prawidłowości. Z drugiej strony środowiska opozycyjne, zarówno te polityczne, jak i prawnicze, forsowały wobec poczynań PiS bardzo radykalną retorykę unieważniania decyzji ustawowych, co do których należało domniemywać ich konstytucyjność aż do momentu, w którym wypowie się Trybunał Konstytucyjny.

Ale skład TK też jest kwestionowany.

Dlatego dzisiaj żyjemy w dwóch rzeczywistościach prawnych, w których nie tylko zwykły obywatel nie ma szans i możliwości się zorientować, ale również, jak widać, nawet na szczeblu najwyższych władz – od marszałka Sejmu, przez posłów, aż po izby Sądu Najwyższego – nie ma zgody co do interpretacji stanu faktycznego, w którym się znajdujemy. To jest sytuacja bardzo zła i bardzo niebezpieczna, otwierająca jeszcze bardziej dramatyczną perspektywę.

Co pan ma na myśli?

Sytuację, w której obecna opozycja, czyli PiS, posługując się taką samą retoryką, której przez ostatnie lata używali krytycy tej partii, zacznie mówić o tym, że w Polsce nie mamy Sejmu, bo został nieprawidłowo obsadzony, tak jak druga strona mówi o neo-sędziach. I wtedy dopiero zacznie się piekielny kryzys polityczny i ustrojowy, którego konsekwencje są bardzo trudne do przewidzenia.

Czy którakolwiek ze stron jest gotowa, żeby zrobić krok w tył?

Niestety nie widać takich sygnałów i właśnie to jest moim zdaniem najbardziej niepokojące. Potrzebujemy sytuacji, w której obie strony wykażą wolę kompromisu, wyjścia z tego pata, żeby w dłuższej perspektywie zapewnić niezachwiane funkcjonowanie najwyższych organów państwa. Bo o to dzisiaj chodzi.

Gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o media publiczne? Czy w tej sprawie, podobnie jak w przypadku wygaszenia mandatów poselskich Kamińskiego i Wąsika, górę wzięły oczekiwania elektoratu nowej władzy, aby jakoś rozliczyć PiS? I nieważne, czy zgodnie z prawem, czy nie.

Nie mam wątpliwości, że przeprowadzenie zmian w mediach publicznych metodą "na rympał" miało być symbolem zmiany władzy i wręcz dowodem na to, że nowa ekipa jest zdeterminowana, żeby pewne decyzje wdrażać bez oglądania się na okoliczności prawne. Sądzę, że w sprawie Kamińskiego i Wąsika może być więcej przypadku, zaskoczenia i braku świadomości, jak z groźną z perspektywy ustrojowej sytuacją mamy do czynienia.

Uważam, że ta sprawa grozi kryzysem zaufania do systemu politycznego co najmniej tak dużym, jak wybory kopertowe, gdyby odbyły się w maju 2020 r. Że istotna część obywateli przestanie uznawać prawomocność Sejmu, wychodzących z niego ustaw i tak dalej. Wydaje mi się, że nawet politycy podejmujący decyzje, z marszałkiem Hołownią na czele, nie sądzili, że te konsekwencje będą tak daleko idące. Tak samo jak twórcy regulacji stworzonych za rządów PiS nie spodziewali się, że będzie dochodziło do tak poważnych wątpliwości.

I co z tym zrobić?

Niestety widać tutaj problem, jakim jest brak legitymizacji Trybunału Konstytucyjnego oraz to, że nie jest on traktowany powszechnie jako najwyższy organ orzekający o konstytucyjności, czy rozpatrujący spory kompetencyjne między organami władzy publicznej. Gdybyśmy mieli TK, co do którego prawomocności wszyscy się zgadzamy, bylibyśmy w stanie wyjść z tych wszystkich kryzysów. Bez nowego otwarcia, bez zaproponowania w pierwszej kolejności przywrócenia powszechnego uznania i zaufania do Trybunału, nie wyjdziemy z kryzysu, lecz będziemy się tylko coraz bardziej zapętlać.

Czytaj też:
Co dalej z TK i Julią Przyłębską? Tajemnicze słowa Bodnara

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także