Kreatorzy, moderatorzy i odbiorcy
  • Lech MażewskiAutor:Lech Mażewski

Kreatorzy, moderatorzy i odbiorcy

Dodano: 
Geopolityczna układanka
Geopolityczna układanka Źródło:Unsplash
Analiza współczesnych stosunków międzynarodowych przez pryzmat systemu kwadripolarnego jest znacznie ciekawszą propozycją niż kurczowe trzymanie się w świecie Zachodu paradygmatu liberalnego hegemonizmu, co służy jedynie interesom USA.

Niedawno ukazała się książka Johna J. Mearsheimera i Sebastiana Rosato zatytułowana „How States think. The rationality of foreign policy”. Autorzy stawiają w niej tezę, że są dwa konieczne warunki, żeby państwo mogło uprawiać taką politykę zagraniczną, która dobrze obsługiwałaby jego interesy. Przede wszystkim musi ono posiadać adekwatną teorię stosunków międzynarodowych, a ponadto konieczna jest wolność debaty nad kierunkami polityki zagranicznej. Czy najnowsza książka Bartłomieja Radziejewskiego, twórcy think tanku Nowa Konfederacja, mogłaby się przyczynić do spełnienia tego pierwszego warunku (bo o realizacji drugiego decydowaliby głównie rządzący)?

Kto trzyma klucze do geopolityki

Zazwyczaj system międzynarodowy analizuje się z punktu widzenia mocarstw lub supermocarstw, co powoduje, że zupełnie ginie rola państw średnich. Radziejewski w ramach koncepcji geostrukturalnego realizmu ofensywnego proponuje inne spojrzenie teoretyczne. Dla niego system międzynarodowy złożony jest z kreatorów, moderatorów i odbiorców. Pierwsi definiują reguły gry, drudzy są w stanie je modyfikować, ostatni zaś są jedynie ich przedmiotem. Role kreatorów z natury rzeczy przypadają mocarstwom i supermocarstwom. Moderatorami mogą być mocarstwa w systemie silnie zdominowanym przez supermocarstwa, ale też bardziej znaczące państwa średnie, zwłaszcza półmocarstwa. Słabszym graczom przypadają role odbiorców systemowych reguł. Te ustalenia mają szczególnie istotne znaczenie w sytuacji końca świata jednobiegunowego. Po upadku ZSRS w 1991 r. okazało się, że Stany Zjednoczone są zbyt silne, żeby traktować je jak zwykłe mocarstwo, ale za słabe, by osiągnąć światową hegemonię w pełnym tego słowa znaczeniu. W tym miejscu Radziejewski przytacza opinię Mearsheimera, że mieliśmy wtedy do czynienia z liberalnym hegemonizmem, który polegał na próbie osiągnięcia globalnej dominacji za pomocą ideologii i służących jej instytucji. Polityka ta opierała się na założeniu, że świat można uporządkować wedle jednego wzoru, którym jest liberalna demokracja. USA jako światowa jej stolica, a zarazem największa potęga wojskowa, gospodarcza i polityczna, miały stać na straży ich przestrzegania i rozprzestrzeniania na cały glob.

Artykuł został opublikowany w 6/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także