– Czy pani jako przyszła prezydent Warszawy przyjęłaby imigrantów do stolicy? – zapytał w Radiu Zet Bogdan Rymanowski Magdalenę Biejat, kandydatkę Lewicy na włodarza Warszawy. – Już przyjmujemy imigrantów do stolicy. Są osoby z Ukrainy, są ludzie z innych krajów, którzy przyjeżdżają tutaj do pracy – odparła wicemarszałek Senatu.
– Ale z tego europejskiego rozdzielnika, jeśli taki będzie – dopytywał prowadzący. – Ja uważam, że Warszawa powinna być na to gotowa. Bo prędzej czy później, rozdzielnik czy nie rozdzielnik, gdzie, jak nie do Warszawy ci ludzie będą przyjeżdżać? Warszawa z racji bycia stolicą jest miastem oferującym najwięcej możliwości rozwoju – dodała polityk.
Dziennikarz kontynuował: – Czyli Warszawa pani zdaniem potrzebuje imigrantów?
– Polska w ogóle potrzebuje imigrantów, Europa potrzebuje imigrantów, ale tego, że czego Polska, Warszawa i Europa potrzebuje jeszcze bardziej, to jest odpowiedzialna polityka migracyjna. Nie może być tak, że za mechanizmami wzajemnego wsparcia, jakkolwiek je ułożymy, nie będzie szła polityka włączania migrantów w życie w naszym kraju – wskazała Magdalena Biejat.
Biejat: Nie powtarzać błędów Zachodu
– A pani jest za polityką "multikulti"? – zapytał Rymanowski. Na to kandydatka Lewicy stwierdziła, że jest za tym, aby "nie powtarzać błędów Zachodu. Tego, co działo się w Paryżu, w Niemczech, bo to nie jest droga".
– Błędem było zbyt przestronne otwarcie drzwi? – nie odpuszczał prowadzący. – Błędem jest brak pomysłu na to, w jaki sposób osoby, które do nas przyjeżdżają, mają zostać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Po to, żeby nie tworzyły się getta, żebyśmy nie mieli takich scen, jak na Zachodzie. Po to, żeby te osoby, które będą do nas przyjeżdżać do pracy, ręce do pracy są potrzebne, miały szanse na edukację. Żeby kiedy pójdą do pracy, nie pracowały za psie pieniądze, bo to też będzie obniżało szanse polskich pracowników – podsumowała Magdalena Biejat.
Czytaj też:
Biejat: Oglądaliśmy nieudolną próbę powtórzenia szturmu na Kapitol