Dookoła złamanej brzozy rozpościerają się nienaruszone drzewa. To długie ujęcie z paralotni zrobione zanim Rosjanie lasu nie wycięli. Przyczyną katastrofy 10.04.2010 roku miała być właśnie ta brzoza. Nie wiadomo jakim cudem samolot po uderzeniu o nią przeniknął przez las nie uszkadzając drzew znajdujących się wokół niej.
Takie odnalezione ujęcia czy świadkowie stanowią o sile najnowszego dokumentu Anity Gargas „Anatomia Upadku”. Świadkowie opowiadają o rozsypanych na wielkiej przestrzeni fragmentach, które samolot gubił jeszcze w trakcie lotu. Współgra to z interpretacjami naukowców, którzy po zbadaniu fragmentów wraku tudzież trajektorii lotu, uznają, że katastrofa nastąpiła na skutek wybuchów. Wskazują charakter uszkodzeń, a także typowe dla eksplozji odkształcenia metalu. Potwierdzają to kolejni świadkowie, którzy widzieli odrywający się ogon samolotu, świadkowie, których nikt nigdy nie przesłuchał.
Wartość „Anatomii” to jednak nie tylko nowe świadectwa i relacje. Ten film to spójna opowieść, która odsłania wielką mistyfikację oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej. Krok po kroku pokazuje konsekwencje oddania śledztwa władzom rosyjskim i fałsz zapewnień władz polskich uporczywie powtarzających, że wszystko zostało zrobione jak należy.
Prokurator wojskowy, Zbigniew Rzepa, który deklaruje, że wszystkie czynności w tej kwestii zostały wykonane, przyciskany przez autorkę filmu, musi przyznać, iż wie o tym… od Rosjan. Tak jak okazuje się, że zaplombowanie dowodów, które zostały w ich rękach oznacza przylepienie zwykłym klejem kartki papieru z podpisem prokuratora.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji prokurator generalny Andrzej Seremet unika rozmowy z Gargas pomimo że wcześniej przy świadkach wyraził na nią zgodę i podał nawet jej ostateczny termin (do końca listopada ub. roku). „Anatomia upadku” dokumentuje także ostentacyjne kłamstwo Seremeta, który pod koniec minionego roku ogłosił, że prokuratura nie stwierdziła obecności materiałów wybuchowych na wraku Tupolewa, gdy wcześniej, w Sejmie, szef prokuratury wojskowej przyznał, że przeznaczone do tego urządzenia istnienie takich substancji wykryły.
Na pytania autorki filmu nie odpowiadają także przedstawiciele rządu. Też nie należy się dziwić. Wszystkie fakty układają się w ich wielkie oskarżenie. I nie o udział w zamachu, do czego usiłuje zredukować problem sam rząd i jego medialni klakierzy. To oskarżenie o zaniechanie swoich podstawowych obowiązków, o kłamstwa i mataczenie. Ta wina polega na oddaniu całości sprawy w ręce Moskwy i przyzwoleniu na działania (a nawet ich chwaleniu), które sprowadzają się do niszczenia dowodów tak, aby nigdy już nie można było dotrzeć do prawdy.
To być może najbardziej wstrząsające fragmenty filmu. I nie chodzi tylko o znane wcześniej – dzięki Gargas – obrazy niszczenia wraku Tupolewa, z którego dziś na lotnisku pozostały tylko fragmenty.
Cały teren katastrofy zostaje zmieniony nie do poznania. Zlikwidowane zostają wszelkie dawne przedsiębiorstwa, budynki zburzone, a na ich miejsce budowane są nowe. Las zostaje wycięty, ziemia przeorana buldożerami i przykryta wielkimi, betonowymi płytami. Przeszłość zostaje zamurowana, aby nikt nigdy już nie mógł wydobyć jej na powierzchnię. „Anatomia upadku” pokazuje, że jest to niemożliwe.