W kwestii zaprowadzania porządku na drogach w Polsce nawet ci, którzy Zjednoczonej Prawicy nie cierpią, przyznają, że żaden rząd do tej pory nie poprawił tak bezpieczeństwa. Zmniejszenie liczby ofiar śmiertelnych wypadków o jedną trzecią (do niecałych 1,9 tys. rocznie) dostrzeżono w całej Europie – Polska dostała wyjątkową unijną nagrodę za tak spektakularne działania.
Ówczesny premier Mateusz Morawiecki, mimo niechętnego zmianom ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, przeforsował urealnienie po 30 latach wysokości kar za łamanie prawa na drodze. Zadziałało. Przy okazji runął mit pielęgnowany przez polityków, że „wyborców za kierownicą drażnić nie można”. Okazało się, że to już nie ci sami wyborcy. Obecni chcą w przytłaczającej większości podróżować bezpiecznie i nie czuć się zagrożeni przez piratów drogowych.
Oczywiście poprzedniemu rządowi nie wszystko wyszło. Bo na kierowców wpływają nie tylko odpowiednia wysokość kary, lecz także świadomość jej nieuchronności. Tymczasem przez ostatnich osiem lat automatyczny system nadzoru prawie się nie rozwinął.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.