DoRzeczy.pl: "Solidarność" zebrała 150 tys. podpisów pod referendum które ma dotyczyć Zielonego Ładu. Czy faktycznie Polacy mają się czego obawiać?
Dr Artur Bartoszewicz: Bezwzględnie jest się czego obawiać. Sama idea Zielonego Ładu jest ideą paraliżującą społeczeństwo i gospodarkę. “Solidarność” podjęła działania korzystne społecznie. Z badań, które przeprowadziliśmy z dr Katarzyną Obłądkowską, we współpracy z “Solidarnością”, wyszło, że 64 proc. Polaków odrzuca Zielony Ład i widzi potrzebę dla poparcia protestu rolniczego, a 57 proc. Polaków mówi "tak dla referendum" i konieczności sprawdzenia oraz zweryfikowania mandatu, który uzurpuje sobie władza do wprowadzenia rozwiązań Zielonego Ładu.
Skąd takie wyniki?
Społeczeństwo boi się, nie rozumie tego i obawia się konsekwencji finansowych, które będą dotyczyć każdego z nas. Protest powinien być kontynuowany i należy zrobić wszystko, żeby doprowadzić do referendum. Dziś również obserwujemy, jak wielkiej manipulacji poddawane jest społeczeństwo, które próbuje powiedzieć “nie” dla uzurpatorów. Dla tych, którzy twierdzą, że wiedzą lepiej i uważają, że są w stanie bez naszej zgody zbudować lepsze społeczeństwo. My mamy prawo powiedzieć “nie” dla zmian, które mogą negatywnie wpływać na naszą przyszłość, życie, finanse, dla zmian niesprawdzonych pod względem bezpieczeństwa i kosztów. De facto tylko 3 proc. społeczeństwa potwierdza zainteresowanie implementacją Zielonego Ładu. Zatem mamy do czynienia z totalną manipulacją.
Co w Zielonym Ładzie może być najbardziej niebezpieczne dla obywateli?
Najbardziej destrukcyjne zjawisko będzie dotyczyć nieruchomości, naszych domów, mieszkań. W sytuacji, kiedy narzucane są standardy, które są nie do udźwignięcia przez gospodarstwa domowe. Wprowadzane jest fałszywe prawo, nierealizowalne. Nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć, jaki będzie realny koszt społeczny tych zmian. Czy będzie ostatecznie kończył się wywłaszczeniem, gdy statystyczny Kowalski nie będzie w stanie spełnić wymagań stawianych przez rozporządzenia wspólnotowe? Idzie to wszystko w kierunku komunizmu i odebrania nam własności, w dodatku bez zgody państw narodowych.
Ale może faktycznie chodzi o ekologię? O klimat? Może to szczytna idea?
Mówimy o tzw. odnawialnych źródłach energii. To mit. W sytuacji, kiedy pozbawiamy się własnych zasobów surowcowych, ogranicza się nam prawo wydobycia, korzystania i zaopatrywania się we własne systemy, nakazuje nam się wprowadzenia odnawialnych źródeł energii. Czy wiatrak jest odnawialnym źródłem energii? Ile energii potrzeba, aby wyprodukować i postawić wiatrak? Wiatrak nie może być w całości zutylizowany. Fotowoltaika zabiera wielkie połacie ziemi.
Aby zrozumieć sytuację absurdu, w którą wpadliśmy, trzeba porównać ilość energii, którą zużywamy na stworzenie mechanizmu dającego nam energię do tego, co nam później zwróci i nam wyprodukuje. Elektrownia atomowa kosztuje energetycznie tyle, że w odpowiedzi jest w stanie dać 80-krotnie większą ilość energii w stosunku do tego, ile zostanie zużyte na jej wybudowane. Elektrownia węglowa ma ten stosunek 1:50. W przypadku wiatraków ta relacja jest 1:2, czyli zaledwie dwukrotność nakładu, który został włożony. Wpadliśmy w pułapkę logiczną, a szczególnie w tej pułapce funkcjonuje młode pokolenie ludzi, które odpowiada logiką destrukcyjną dla siebie.
Czytaj też:
Kempa: Nawet pół miliona osób może stracić pracęCzytaj też:
Politycy komentują zapowiedź Tuska. "Zaczął mówić językiem rządu PiS"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.