Onet przekonuje, że banery wyborcze Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka i Daniela Obajtka drukowano w "tajnej drukarni" ulokowanej w garażu w Aleksandrowie w województwie lubelskim. "Proceder nadzorowali m.in. urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz asystent Sądu Okręgowego w Krakowie. Prokuratura podejrzewa, że mogło dojść do nielegalnego wspierania komitetu wyborczego, z pominięciem oficjalnych źródeł finansowania" – przekonuje portal.
– W trakcie przeszukania obsługujący urządzenia obywatel Ukrainy dostał SMS od osoby, która go zatrudniła, z poleceniem ukrycia laptopów wykorzystywanych do drukowania banerów – twierdzi rozmówca serwisu.
Sebastian Bałach pisze w swoim artykule, że w najbliższych dniach prokuratura zamierza skierować do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetów Marcinowi Romanowskiemu i Dariuszowi Mateckiemu.
Obajtek odpowiada: Artykuł na zamówienie polityczne
Do sprawy odniósł się już Daniel Obajtek. Były szef Orlenu nie kryje swego oburzenia publikacją Onetu. "Niemieckie media i ich kolejne „rewelacje”. Każdy artykuł pisany pod polityczne dyktando" – napisał w mediach społecznościowych.
W swoim wpisie Obajtek zapewnił, że wszystkie materiały wyborcze były drukowane zgodnie z przepisami, w ramach obowiązującego mnie limitu. Z jego komunikaty wynika, że sprawa może trafić do sądu. "Zawarte w artykule insynuacje są podstawą do skierowania sprawy w trybie wyborczym" – napisał
Głos zabrał również Jan Kanthak. "Rozgrzanym silniczkom na ostudzenie: druk wszystkich moich materiałów wyborczych odbywa się według zamówienia, zgodnie z prawem i mieści się w limitach. „Tajny garaż” ma swój adres i wystawia faktury. Tyle z afery, możecie rozpocząć długi weekend…" – napisał polityk PiS.
Mamy oświadczenie spółki
Do sprawy odniósł się właściciel spółki, w której mieściła się rzeczona drukarnia, który wzywa do do zaprzestania rozpowszechniania "fałszywych informacji o tajnej nielegalnej drukarni".
Właściciel spółki podkreśla, że do sądu oraz prokuratury zostało złożone zażalenie jak i zawiadomienie o złamaniu prawa poprzez kradzież (zabezpieczenie) banerów wyborczych kandydatów do Europarlamentu.
"O ile prokurator może zabezpieczyć urządzenie do druku banerów, to prawo zabrania zabierania legalnych banerów wyborczych. Żaden z policjantów nie zapytał, czy mamy zlecenie lub faktury. Dlatego na prokuratora oraz policjantów zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia i przestępstwa z załącznikami w postaci faktur i przelewów" – czytamy.
Dalej przedsiębiorca podkreśla, że działalność spółki jest w pełni legalna, a drukowanie banerów nie odbywało się w żadnym "tajnym garażu", tylko w 200 metrowym pomieszczeniu gospodarczym, które zawsze było ono otwarte i łatwo dostępne dla przyjeżdżających i odbierających wydrukowane banery. "Wszystkie działania spółki były i są legalne" – zapewnia.
Następnie w oświadczeniu wskazano, że "dzisiejszy artykuł Onetu tworzy fałszywe sugestie i z tym, jako spółka działająca legalnie, nie możemy się zgodzić". Zapewniono, że prokuratura dysponuje fakturami które potwierdzają legalność banerów.
"Ten sam prokurator miesiąc wcześniej otrzymał awans z rąk PO. Sprawa jest skandaliczna i spółka złożyła stosowne zażalenia i dokumenty zaraz po zabezpieczeniu materiałów wyborczych. Spółka będzie domagać się odszkodowania nie tylko za narażenie reputacji, ale także za zablokowanie jej działań w czasie tak szczególnym jak kampanie wyborcze, które to będą oscylować w kwotach kilkuset tysięcy złotych do kilku milionów złotych. Niestety te koszty finalnie obciążą Skarb Państwa" – czytamy.
Jednocześnie właściciel prosił, by nie ujawniać jego danych, aby nie narażać spółki na dalsze straty.
Czytaj też:
"Dlaczego nie strzelamy...", "Do pisowców?". Szokująca wymiana zdań Żakowskiego z HollandCzytaj też:
Niepokojące doniesienia. "Do MF wrócili dyrektorzy z czasów mafii vatowskich"Czytaj też:
Obajtek wezwany przed komisję. Były prezes Orlenu wydał oświadczenie