DoRzeczy.pl: Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen napisała, że nie miliardy, ale biliony są potrzebne na realizację celów klimatycznych UE. Jak pan ocenia ten plan?
Adam Bielan: To jest szaleństwo. Będą za to płacić obywatele i to bardzo słono. Najczęściej obywatele tych biedniejszych krajów, do których wciąż zalicza się Polska. Najczęściej będą to robić obywatele mniej zamożni. Najlepszym tego przykładem jest dyrektywa budynkowa, która zdaniem lewicowo-liberalnego "Newsweeka", który podał szacunki przed rokiem, ma kosztować każdego obywatela 40 tys. zł rocznie. Już pojawiają się szacunki, ile to może kosztować każdego z właścicieli mieszkań. Widziałem wywiad z zarządcą wspólnoty, który przewiduje, że realizacja zadań możliwych do wykonania – bo jego zdaniem wiele punktów jest nierealnych – może zwiększyć nakład na fundusz remontowy jednego, przeciętnego mieszkańca o 13 tys. złotych rocznie, czyli ponad tysiąc złotych miesięcznie. Nie ma na to środków unijnych, zatem każdy zapłaci za to z własnej kieszeni.
Czyli trzeba będzie brać kredyty?
Tak odpowiada jedna z liderek Trzeciej Drogi Róża Thun. Twierdzi, że załatwią ludziom tanie kredyty. Jest to całkowite oderwanie od rzeczywistości. Eurokraci wymyślają coraz bardziej absurdalne przepisy, jak choćby demontaż kotłów gazowych, do których wymiany niedawno dopłacał nasz rząd w ramach programu “Czyste powietrze”. Nawet jeśli zamienimy Europę w skansen, to i tak w żaden sposób nie wpłynie to znaczące na redukcję emisji CO2, bowiem UE wpływa jedynie na 7 proc. tej emisji. Możemy zarżnąć gospodarkę, spowodować bezrobocie, dać zarobić korporacjom, a to i tak nie wpłynie na emisję skoro USA i Chiny działają na pełną skalę.
A czy posiada pan szacunki, albo wiedzę, czy bilionowe inwestycje się zwrócą? Albo ich cel będzie osiągnięty?
Nie. Dodatkowo wielu posłów podchodzi do tego cynicznie. Podczas jednej z delegacji rozmawiałem z holenderskim europosłem EPL, który głosował “za” zakazem sprzedaży samochodów spalinowych. Powiedział mi wówczas, że tuż przed wejściem w życie tych przepisów planuje kupić dwa samochody z silnikiem diesla, bo jego zdaniem to są najlepsze auta. Dodał, że sam teraz porusza się dieslem. Takie podejście cyniczne ma wielu polityków. Głosują za kosztownymi obostrzeniami, a sami działają inaczej. Mało tego, nie przejmują się skutkami swoich decyzji bądź są opłacani przez lobby które na tym korzysta.
Co może pomóc zatrzymać to szaleństwo?
Przed nami najważniejsze wybory do PE w historii. Od ich wyniku będzie zależał układ sił w Europie. Głosowanie w każdym kraju ma znaczenie. W Polsce wybieramy aż 53 europosłów. Ktoś powie, że to “tylko” bowiem w PE jest ponad 730 europosłów. Jednak przypomnę, że w przypadku kluczowego głosowania dotyczącego nowych traktatów, które mogą de facto zlikwidować naszą suwerenność, przewaga zwolenników wyniosła zaledwie 9 głosów. Zatem każdy mandat europosła ma znaczenie. Kilka głosów w jedną bądź drugą stronę może przesądzić o wyniku głosowania.
Czytaj też:
Co dalej z Zielonym Ładem? Jednoznaczna opinia PolakówCzytaj też:
Czarnecki: Decyzje KE wprowadzą nas w wieloletnie długi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.