Tomasz Terlikowski znowu atakuje. Czy to potrzeba ciągłego uwiarygodniania się przed lewicowo- -liberalnym salonem? Czy wyrzut sumienia, który trzeba zwalczyć, bo przecież kiedyś wspólnie staliśmy na tej samej barykadzie? Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć o motywacjach. Warto jednak przyjrzeć się temu, co ów – niegdyś katolicki – publicysta postuluje. Odkładając na bok ataki personalne, trzeba skupić się na tym, jaka wizja rzeczywistości realnie się za nimi kryje.
„Czy pani menstruuje?”
Rozprawmy się najpierw z samym wydarzeniem, które tak wzburzyło Terlikowskiego, że napisał o tym w Wirtualnej Polsce.
Po Sejmie chodzi człowiek z dokumentami wystawionymi na nazwisko Angela Getler. Transwestyta zatrudniony w Polskiej Agencji Prasowej na stanowisku dziennikarza. Podtyka mikrofon młodym kobietom i wypytuje: „Czy pani menstruuje?”. Nie oszczędza nawet księdza w sutannie – kapłan też jest indagowany, czy miewa miesiączkę. Na twarzy transwestyty malują się przy tym szeroki uśmiech i widoczna satysfakcja. Nagrania lądują na nośnikach, których właścicielem jest PAP; nie wiadomo, przez kogo będą wykorzystane i do czego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.