Tajemnica papierowej karty. Czy wynik wyborów prezydenckich w stanie Georgia jest wiarygodny?

Tajemnica papierowej karty. Czy wynik wyborów prezydenckich w stanie Georgia jest wiarygodny?

Dodano: 
Donald Trump
Donald Trump Źródło:PAP/EPA / JUSTIN LANE
Tomasz Błaut | W polskiej świadomości społecznej utarto specyficzną interpretację rzeczywistości. Po latach chaotycznej prezydentury Donalda Trumpa naród amerykański drogą głosowania demokratycznego postanowił powierzyć sprawowanie tego arcyważnego urzędu Joe Bidenowi, lecz Trump, niezdolny do przyjęcia jakiejkolwiek krytyki, nie był w stanie uwierzyć w niekorzystny dla niego wynik wyborów.

Kwestionował go, wytaczał procesy sądowe, szerzył teorie spiskowe i organizował wiece, w czasie których przekonywał swoich ślepo zapatrzonych w niego zwolenników, że to on był prawowitym zwycięzcą. W akcie desperacji Donald Trump skierował tłum najbardziej oddanych kultystów w stronę Kapitolu, aby wstrzymać proces certyfikacji głosów elektorskich i utrzymać się przy władzy.

Demokracja o włos nie legła w gruzach

Teraz Donald Trump zmaga się z konsekwencjami swoich czynów. Fani Willis, Prokurator Okręgowa Hrabstwa Fulton w stanie Georgia, oskarżyła go i 18 innych osób o zorganizowaną próbę odwrócenia legalnego wyniku wyborów prezydenckich. Wśród czynów składających się na przestępstwo zorganizowane RICO wymieniono m.in. nieprawdziwe stwierdzenia na temat tego, co zaszło w hrabstwie Fulton w State Farm Arena po tym, jak 3 listopada 2020 r. o 22:30 na pół godziny wstrzymano liczenie głosów w pięciu stanach. Czytelnik kojarzyć może tę sprawę choćby dlatego, że w związku z nią świat obiegło zdjęcie policyjne Donalda Trumpa.

Lecz stan Georgia jest bronią obosieczną. Choć ogrom wymienionych czynów brzmi imponująco, a dla zajadłych wrogów Donalda Trumpa – obiecująco, to jednak właśnie w tym stanie dokonano na przestrzeni ostatnich trzech lat największych postępów w kwestii zweryfikowania prawidłowości przeprowadzenia wyborów prezydenckich w 2020 r. Te postępy są tak znaczące, wykryte nieprawidłowości są tak niepokojące, zaś zachowanie urzędników stanu Georgia w obliczu tych ustaleń jest tak kuriozalne, że całokształt wzbudzi uzasadnione wątpliwości nawet u największych niedowiarków.

W sercu tego chaosu znajdują się papierowe karty do głosowania. Karty, które mogą pomóc te wątpliwości rozwiać bądź je potwierdzić. Karty, o dostęp do których walczono przez ponad trzy lata. Karty, które o mało nie zostały zniszczone, a uratowane zostały w ostatniej chwili, w sposób niespodziewany. Karty, które po dziś dzień zalegają w magazynie, trzymane pod kluczem.

Jaką tajemnicę skrywają w sobie te papierowe karty, że są bronione z taką zajadłością?

Punktem wyjścia dla omówienia tej tajemnicy będzie posiedzenie Stanowej Rady ds. Wyborów (Georgia State Election Board) z 7 maja 2024 r. Tego dnia zbiegły się ze sobą cztery ważne wątki: skarga o sygnaturze SEB2023-25, szereg wątpliwości narosłych przez lata, konsekwencje batalii sądowej o uzyskanie dostępu do papierowych kart oraz dziwne reakcje urzędników stanowych.

Skarga na potrójne przeliczenie głosów

Zacznijmy od omówienia skargi o sygnaturze SEB2021-181. Została ona przedłożona w 2021 r., jej autorami są David Cross i Joe Rossi. W skardze tej opisano wykrycie 36 nieprawidłowości związanych z ręcznym przeliczeniem głosów (drugie przeliczenie), obejmujących łącznie ponad sześć tysięcy zduplikowanych kart do głosowania w hrabstwie Fulton – ok. 1 tys. na Donalda Trumpa i ok. 5 tysięcy na Joe Bidena. Biuro Gubernatora Stanu Georgia przeprowadziło własne śledztwo i potwierdziło wykryte nieprawidłowości (gubernator Brian Kemp podziękował Rossiemu na piśmie). Sprawę skierowano do Stanowej Rady ds. Wyborów, która następnie skierowała tę sprawę do stanowego prokuratora generalnego. Potwierdzono wykryte nieprawidłowości.

Ten sukces powinien skłonić Czytelnika do poważnego potraktowania skargi o sygnaturze SEB2023-025. Została ona przedłożona 8 lipca 2022 r., a jej autorami są Kevin Moncla i Joe Rossi. W treści tej skargi zadano poważny cios mitowi o potrójnym przeliczeniu głosów.

Na czym polega ten mit?

Zacznijmy od opisu samych przeliczeń. Pierwsze przeliczenie miało miejsce w ramach wyborów prezydenckich – uwzględniało to trwające trzy tygodnie wczesne głosowanie (Early Voting) oraz głosowanie w dniu wyborów (Election Day Voting). Drugie przeliczenie miało miejsce tuż po wyborach. Ze względu na niewielki margines zwycięstwa Joe Bidena, Sekretarz Stanu Georgia Brad Raffensperger nakazał 11 grudnia ponownie przeliczyć głosy w całym stanie. Na początku chciano wykonać tzw. Risk-Limited Audit (RLA) będący analizą statystyczną małej próbki głosów, ale wkrótce przekształcono to na przeliczenie wszystkich głosów w całym stanie. Zakończono je 19 listopada. Natomiast trzecie przeliczenie wykonano przy użyciu urządzeń do liczenia głosów (ang. tabulator – tak też będą nazywane dalej w artykule). Zostało ono przeprowadzone na żądanie obozu Donalda Trumpa, między 22 listopada a 2 grudnia. To trzecie przeliczenie stanowi ostateczny, certyfikowany wynik wyborów w stanie Georgia.

Przez lata o wiarygodności wyniku wyborów świadczył właśnie ten mit. Gdy tylko ktoś wysunął jakieś zastrzeżenie, za każdym razem mówiono, że głosy przeliczono trzy razy. Nie znaleziono żadnych problemów, a nawet jeśli wykryto jakieś drobne potknięcie, to nie miało ono realnego wpływu na ostateczny wynik wyborów. Tej wersji wydarzeń trzymano się przez wiele lat w różnych wystąpieniach publicznych. Jak powiedział 21 czerwca 2022 r. czołowy urzędnik stanu Georgia Gabriel Sterling przed komisją badającą okoliczności ataku na Kapitol (The J6th Committee), wynik wyborów w stanie Georgia był „w zasadzie precyzyjny” („essentially dead-on accurate”). Natomiast Brad Raffensperger powiedział, że „liczby nie kłamią”.

Jak jednak Czytelnik wkrótce się przekona, rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana.

Przede wszystkim trzeba wiedzieć w jaki sposób liczone są głosy w stanie Georgia. Generalnie głosy liczone są przy użyciu urządzeń zliczających głosy (ang. tabulator, tak też będą nazywane dalej w artykule) – są to specjalne skanery podłączone do komputerów wyposażonych w specjalistyczne oprogramowanie. W trakcie skanowania wykonywane jest zdjęcie karty, a następnie na podstawie tego zdjęcia oprogramowanie odczytuje oddany głos. Ponieważ każdy taki tabulator ma własny numer seryjny i inne zabezpieczenia, a zdjęcia opatrzone są metadanymi oraz specjalnym plikiem zabezpieczającym (Secure Hash Algorithm, czyli „.sha file”), bardzo łatwo jest ustalić który tabulator policzył które karty, kiedy te karty zostały policzone, w jakiej kolejności, czy zdjęcia zostały w jakikolwiek sposób zmodyfikowany itd. Ponadto każdy tabulator drukuje dwie taśmy – otwierającą i zamykającą. Rolą taśmy otwierającej jest potwierdzenie, że na danym tabulatorze nie policzono żadnych głosów w momencie rozpoczęcia głosowania. Natomiast rolą taśmy zamykającej jest udokumentowanie tego, ile kart zostało policzonych na danym tabulatorze od momentu rozpoczęcia głosowania do czasu jego zakończenia. Wszystkie dane elektroniczne zapisywane są na kartach pamięci, po jednej dla każdego tabulatora.

W trakcie wyborów doszło jednak do dziwnej sytuacji. Jak twierdzą autorzy skargi, 30 października pod koniec procesu wczesnego głosowania (Early Voting) zerwano plomby i bezprawnie usunięto karty pamięci ze wszystkich tabulatorów (nie były to nawet oryginalne karty pamięci, bo w trakcie głosowania z powodu braku miejsca wymieniono je na inne, nieznanego pochodzenia). Po zamknięciu lokali wyborczych w dniu wyborów, te karty pamięci umieszczono w tabulatorach zastępczych, na których wcześniej zamknięto głosowanie i które wydrukowały już taśmy zamykające. Według autorów skargi, prawo nakazuje pogodzenie wyników uzyskanych z tabulatorów z dokumentacją pisemną. Tego nie zrobiono. Ponadto ten manewr z kartami pamięci uniemożliwił stwierdzenie numeru seryjnego tabulatorów i prawdziwej liczby przeliczonych głosów (tabulatory mają własny licznik przebiegu, jak w samochodach, tyle że dla kart do głosowania).

Konsekwencje tego manewru były następujące. Powstało 138 taśm zamykających, które nie były ani podpisane, ani poświadczone, ani też certyfikowane. Obejmowały one łącznie ok. 293 tys. kart do głosowania rzekomo oddanych w czasie wczesnego głosowania bezpośredniego. W Stanach Zjednoczonych wyborca może udać się do lokalu wyborczego (głosowanie bezpośrednie) albo nadesłać głos (głosowanie korespondencyjne). Zdjęcia kart z głosowania bezpośredniego zostały zniszczone (potwierdziło to zeznanie sądowe ze stycznia 2022 r.). Natomiast na ok. 148 tys. zdjęć głosów korespondencyjnych, tylko 16 tys. posiadało stosowny plik zabezpieczający (.sha file).

Odkryto przy tym, że ok. 20 tys. głosów nie posiada żadnej dokumentacji. Te głosy były przypisane do 10 tabulatorów wykorzystanych w czasie wczesnego głosowania, ale nie ma żadnych dowodów na istnienie tych tabulatorów, a co za tym idzie – na istnienie tych 20 tys. głosów. Nie ma żadnych obrazów kart, taśm otwierających czy zamykających, niczego.

Te ustalenia za moment nabiorą większego znaczenia.

Podczas drugiego przeliczenia zdarzyło się coś innego, równie niepokojącego. W czterech innych hrabstwach wykryto łącznie ok. 6 tysięcy niepoliczonych kart do głosowania. Gabriel Sterling zapewniał, że proces ręcznego przeliczenia głosów pomaga wykryć tego typu błędy. Autorzy skargi twierdzą jednak, że jest to dowód na nierzetelność procesu przeprowadzenia wyborów. Po zamknięciu lokalu wyborczego porównywane są trzy liczby – osób, które pojawiły się w lokalu wyborczym, papierowych kart do głosowania oraz wynik przeliczenia maszynowego. Wszystkie te liczby powinny być identyczne. Gdyby tak nie było, wtedy od razu odkryto by niepoliczone głosy. Tak więc mówienie, że policzono „wszystkie” głosy jest bezpodstawne, bo od początku nie przestrzegano odpowiednich procedur.

Czemu więc władze stanowe twierdziły, że wynik przeliczenia głosów zgadzał się z pierwotnym wynikiem? Bo po wykryciu tych niepoliczonych kart postanowili skorygować pierwotny wynik i ponownie go certyfikować.

Prawdziwy problem miał jednak miejsce przy trzecim przeliczeniu głosów. Na żądanie obozu Trumpa rozpoczęto przeliczenie 24 listopada i trwało ono do wyznaczonego terminu końcowego 2 grudnia do północy. Jednak w południe 3 grudnia Rick Barron, Dyrektor ds. Wyborów w hrabstwie Fulton, wysyła do Ryana Maciasa (odpowiedzialnego za przełożenie kart pamięci do tabulatorów zastępczych) e-maila z informacją, że policzono łącznie 511 543 głosy. Jak twierdzą skarżący, o 17 234 głosów mniej niż wynik z dnia wyborów z 3 listopada. W przeciągu niecałej doby od tego e-maila do ostatecznej certyfikacji 4 grudnia hrabstwo Fulton znalazło 16 382 głosy. Analiza głosów z tego przeliczenia wykazała, według autorów skargi, że 17 852 głosy nie posiadają stosownych zdjęć. Ponadto przeliczono 3125 głosów zduplikowanych. Razem daje to 20 977 bezprawnych głosów tylko z tego trzeciego przeliczenia. Przypomnieć należy, że w ramach pierwszego przeliczenia wykryto 20 713 głosów nie posiadających jakiekolwiek dokumentacji. Czy istnieje tutaj bezpośredni związek, autorzy skargi nie stawiają bezpośredniego znaku równości.

Nie da się jednak ukryć, że nie wygląda to zbyt dobrze.

Media pośpieszyły na ratunek. Melissa Goldin dla Associated Press napisała artykuł pt. „Missing 2020 poll tallies in Georgia don’t prove 20,713 votes never existed. Other records are available”, w którym stwierdziła, że przedstawione wyżej twierdzenie dotyczące 20 tys. głosów jest niezgodne z rzeczywistością. To dlatego, że liczba głosów weryfikowana jest na wiele sposobów, pandemia koronawirusa wywołała chaos, a poza tym głosy przeliczono trzykrotnie i uzyskano podobny wynik. Na dodatek eksperci mówią, że niczego by to nie zmieniło. Tak właśnie skonstruowane są te wyjaśnienia – w zasadzie to coś znaleziono, ale wszystko było niechcący, a poza tym wszystko sprawdziliśmy i nie ma żadnego problemu. Odbiorca zarzucany jest kawalkadą zapewnień, które w ogóle nie odnoszą się do meritum.

Dlatego też Czytelnik zachęcany jest do zapoznania się z pełną treścią skargi. Na stronie ElectionOversightGroup.com można znaleźć dokument „Investigation of the fulton county 2020 general election” z października 2023 r. zawierający opis skargi oraz zawarte w nim materiały źródłowe wyjaśniające różne twierdzenia w większych szczegółach. Warto również zapoznać się z pismem Kevina Moncle z 18 grudnia 2023 r. w reakcji na odroczenie posiedzenia. Ponadto Czytelnika może zainteresować omówienie tej skargi w programie Why We Vote odc. 54 dostępnym na platformie Rumble.

Lata wątpliwości

Nie są to jedyne zastrzeżenia wobec sposobu przeprowadzenia wyborów w stanie Georgia.

Jedną z kluczowych kwestii jest sposób przechowywania materiałów wyborczych. Prawo federalne nakazuje przechowywanie wszelkich materiałów wyborczych przez okres minimum 22 miesięcy. Prawo stanowe – przez okres minimum 24 miesięcy. Jeśli miało to jakikolwiek związek z przeprowadzonymi wyborami, należy to zabezpieczyć przed zniszczeniem.

Poniższa krótka lista tych bardziej oczywistych przypadków powinna dać Czytelnikowi wgląd w to, z czym zmagali się obywatele stanu Georgia od czasu wyborów w 2020 r.:

(1) Brak zdjęć z pierwszego przeliczenia. W skardze SEB2023-025 wspomniano o tym, że zdjęcia kart do głosowania z głosowania bezpośredniego w hrabstwie Fulton zostały zniszczone. W wielu różnych hrabstwach panowało przekonanie, że zdjęcia mają być przechowywane przez co najmniej 30 dni, zgodnie z rozporządzeniem stanowej rady ds. wyborów. W wielu przypadkach interpretowano to rozporządzenie tak, jakby po 30 dniach można było te zdjęcia usunąć. Jak dokładnie doszło do usunięcia tych zdjęć – o tym można spekulować. Nie jest jednak tajemnicą to, że osoby na wyższych szczeblach zalecały nadpisywanie kart pamięci, jak to np. wynika z listu Chrisa Hayesa, Dyrektora ds. Wyborów w stanie Georgia, z 2 grudnia 2020 r.

(2) Brak dokumentacji łańcucha nadzoru. Kilka miesięcy po wyborach wyszło na jaw, że brakowało dokumentacji łańcucha nadzoru (ang. chain of custody) dla setek tysięcy kart do głosowania w hrabstwach Fulton i DeKalb. Ze względu na bezprecedensowy sposób organizacji wyborów w związku z pandemią koronawirusa, wielu wyborców optowało za wrzuceniem swojej karty do głosowania do rozlokowanych w stanie specjalnych skrzynek objętych monitoringiem. Podczas odbierania kart należało sporządzać protokół wskazujący m.in. kiedy karty zostały odebrane, z której skrzynki, ile tych kart było, kto je odebrał i gdzie zostały dostarczone. Serwis Georgia Star News naciskał w tej kwestii przez rok i ta dokumentacja przez kolejne miesiące stopniowo była odnajdywana, choć ostatecznie jest niekompletna. (Ponadto należy wspomnieć, że nagrania z kamer monitorujących te skrzynki w hrabstwie Fulton również zostały usunięte.)

(3) Problem z weryfikacją podpisów. Weryfikacja podpisu to ważny krok w procesie głosowania korespondencyjnego. Umożliwia on stwierdzenie, czy podpis wyborcy na kopercie jest zgodny ze wzorem podpisu przechowywanym przez urząd stanowy. W ten sposób sprawdza się, czy dany głos rzeczywiście został oddany przez daną osobę.

Nie bez powodu kwestia weryfikacji podpisów była kością niezgody między Donaldem Trumpem a Bradem Raffenspergerem. W piśmie z 6 stycznia 2021 r. pt. „Point by Point Refutation of False Claims about Georgia Elections” Raffensperger stwierdził, że podpisy zweryfikowano dla hrabstwa Cobb, bo tylko wobec tego hrabstwa zgłoszono specyficzne zastrzeżenia. Raffensperger zupełnie pominął przy tym wielokrotne zabieganie Donalda Trumpa o weryfikację podpisów w hrabstwie Fulton po ujawnieniu nagrania ze State Farm Arena na początku grudnia 2020 r. W czasie rozmowy telefonicznej z 2 stycznia 2021 r. Trump wygarnął to Raffenspergerowi wielokrotnie.

Interesujący zwrot akcji miał miejsce trzy lata później. Harrison Floyd, jedna z 19 osób oskarżonych przez Fani Willis, postanowił bronić się w bardzo specyficznych sposób. Otóż postanowił udowodnić, że Donald Trump rzeczywiście wygrał. W tym celu zażądał od hrabstwa Fulton przedłożenia wszelkich istniejących dokumentów związanych z przeprowadzonymi wyborami w celu dokonania własnego audytu. Podczas rozprawy z 19 stycznia 2024 r. (State vs. Floyd Motions Hearing, sygnatura 23SC188947, druga połowa rozprawy) przedstawiciele hrabstwa Fulton wyjaśniali czemu dostarczenie niektórych zażądanych przez Floyda materiałów będzie wymagać bardzo dużo czasu. Problemy techniczne. Taśmy otwierające i zamykające są zbyt długie do zeskanowania. Poproście o tę firmę Dominion, producenta systemu wyborczego stosowanego w stanie Georgia. Musielibyśmy udać się do magazynu i znaleźć pudło zawierające żądaną pozycję, przy czym nie oznaczyliśmy pudeł w żaden sposób. Każde wyjaśnienie wskazuje co najmniej na rażące niedbalstwo w sposobie przechowywania dokumentacji związanej z przeprowadzonymi wyborami.

Jedną ze szczególnie kontrowersyjnych pozycji były wzory podpisów. Według hrabstwa Fulton na przedłożenie tych wzorów potrzeba byłoby 57 tys. roboczogodzin, czyli ok. 27 lat normalnej pracy. Adwokat Floyda zauważył, że przecież zdjęcia kopert zewnętrznych zostały wykonane w okresie wyborczym. On nie chce ponownie zeskanować tych kopert. On chce otrzymać te zdjęcia, które zostały wykonane w dniu wyborów. Czemu hrabstwo Fulton potrzebuje na to aż tak dużo czasu?

Istotny jest kontekst tego pytania. W reakcji na pandemię koronawirusa hrabstwo Fulton zakupiło drogą, specjalistyczną maszynę BlueCrest do sortowania kopert. Jest ona przydatna dlatego, że w trakcie wyborów korespondencyjnych karta do głosowania nadsyłana jest w dwóch kopertach – zewnętrznej i wewnętrznej. Zewnętrzna zawiera dane wyborcy, w tym podpis. Wewnętrzna nie zawiera żadnych danych identyfikujących wyborcę. Maszyna sortująca wykonuje zdjęcie koperty zewnętrznej, po czym wyświetla to zdjęcie na ekranie wraz ze wzorem podpisu danego wyborcy. Znacząco ułatwia to sprawne dokonanie weryfikacji podpisu, zwłaszcza przy tak dużej liczbie nadesłanych głosów i tak małym czasie na przeliczenie głosów (należy pamiętać, że wiele osób oddało głos kopertowo w dniu wyborów). Po wykonaniu zdjęcia koperty zewnętrznej, maszyna otwiera ją i wyciąga kopertę wewnętrzną. Gdy te koperty zostaną od siebie oddzielone, powiązanie wyborcy z daną kartą do głosowania staje się niemożliwe.

– Nigdy nie użyliśmy [tych maszyn] – wyjaśnia Chad Alexis, prawnik reprezentujący hrabstwo Fulton.

– Nic nie zostało zeskanowane – dodaje Mariska Bodison, sekretarka Stanowej Rady ds. Wyborów w hrabstwie Fulton.

Czemu więc uzyskanie wzorów podpisów będzie tak czasochłonnym zadaniem? Według Alexisa, pracownicy musieliby zajrzeć do różnych baz danych, żeby odnaleźć wzór podpisu dla każdego z 860 tys. wyborców powiązanych z wyborami z 2020 r. Najwyraźniej nie istnieje jedna ogólna baza danych, ani jeden plik zawierający wszystkie podpisy. Bodison dodaje, że musieliby pojedynczo wprowadzać dane do każdej z baz danych w nadziei, że uda im się odnaleźć te wzory.

Jak więc udało im się dokonać tej sztuki w czasie wyborów?

Odpowiedzi na to pytanie udzielił Mark Wingate, członek Board of Registrations and Elections dla hrabstwa Fulton. W piśmie sądowym złożonym 27 lipca 2023 r. oświadczył, że nie dokonano żadnej weryfikacji podpisów w tym hrabstwie. Między innymi z tego powodu oponował przeciwko certyfikacji wyniku wyborów w hrabstwie Fulton (razem z Kathleen Ruth). Ostatecznie wynik w hrabstwie Fulton został certyfikowany, ale z minimalną większością głosów: 3-2.

Walka o papierowe karty

W trakcie ręcznego przeliczenia głosów pojawiło się wiele zastrzeżeń. Karty wydrukowano na innym papierze. Karty z głosowania kopertowego zdawały się być złożone mechanicznie. Pola na kartach zdawały się być zadrukowane w identyczny sposób, a nie wypełnione ręcznie. Te i inne wątpliwości zgłoszone łącznie przez sześć osób – a także ogólny brak zaufania względem władz stanowych choćby z powodu sprawy Curling v. Raffensperger – wymagały weryfikacji.

Najlepszym sposobem na ustalenie prawdy byłoby uzyskanie dostępu do papierowych kart do głosowania. Dlatego organizacja non-profit VoterGA, istniejąca od 2006 r., postanowiła złożyć 23 grudnia 2020 r. stosowny pozew. Może okazałoby się, że te zastrzeżenia są bezpodstawne, ale przynajmniej sprawa zostałaby definitywnie wyjaśniona.

Zamiast tego rozpoczęła się wieloletnia walka w sądzie, której końca na razie nie widać. W tej historii można wyróżnić cztery istotne epizody:

Pierwszym epizodem są zdjęcia kart do głosowania. 16 kwietnia 2021 r. sędzia Brian Amero wydał decyzję – motywowaną uchwaleniem ustawy SB202 podpisanej przez gubernatora Kempa w dniu 25 marca 2021 r. – o upublicznieniu zdjęć kart z głosowania korespondencyjnego. Już po wstępnej analizie wykryto, że kilka zestawów kart (ang. batch) oznaczono tak, jakby zawierały głosy wyłącznie na Joe Bidena, ale przejrzenie samych zdjęć wykazało, że część głosów oddano na Donalda Trumpa. Choć było to niewielkie zwycięstwo, to zdarzenie znacząco zwiększyło zainteresowanie organizacją VoterGA oraz dało poczucie, że w sprawie nieprawidłowości w stanie Georgia coś wreszcie ruszyło.

Drugim epizodem była interwencja Brada Raffenspergera. Sekretarz stanu publicznie opowiadał się za dokonaniem oględzin papierowych kart, ale prywatnie najwyraźniej starał się do tego nie dopuścić. 2 kwietnia 2021 r. Prokurator Generalny Stanu Georgia Chris Carr stwierdził na piśmie (patrz: „Amicus brief”), że uchwalone przez gubernatora Briana Kempa prawo do wglądu w karty obejmuje tylko zdjęcia kart. (Ponadto wynajęto prawników Donalda Samuela i Amandę Clark Palmer, aby uchronić hrabstwo Fulton.)

Nic dziwnego, że sekretarz stanu został zrugany na antenie radiowej. W programie John Fredericks Show z 12 stycznia 2022 r. („PT. 2 – Brad Raffensperger takes Calls” na Rumble) sekretarz stanu przez półtorej godziny odpowiadał na pytania dzwoniących. Odważna decyzja, bo jednym z dzwoniących był Garland Favorito, współzałożyciel VoterGA i emerytowany informatyk. Favorito zarzucił sekretarzowi stanu, że ten zdawał się blokować uzyskanie dostępu do papierowych kart wysługując się prokuratorem generalnym Carrem, jednocześnie twierdząc, że nie ma z tym nic do czynienia. Czytelnik powinien zapoznać się z wyżej wymienionym pismem, w którym prokurator generalny Carr najwyraźniej działa w interesie sekretarza stanu.

Trzecim epizodem była kwestia podstawy prawnej. 13 października 2021 r. sędzia Brian Amero wydał decyzję o tym, że powód nie ma podstawy prawnej do złożenia pozwu, bo nie stała mu się specyficzna krzywda. Sprawa toczyła się już od kilku miesięcy, a taką kwestię należało wyjaśnić na początku. Być może to zasługa wzmożonego działania dwójki wynajętych adwokatów. Albo może doszło do jakiegoś nacisku za kulisami. Tak czy owak, 10 listopada 2021 r. nastąpiło odwołanie od tej decyzji. Bezowocne, bo 1 lipca 2022 r. sędzia McFadden podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji.

Na ratunek przyszedł Sąd Najwyższy Stanu Georgia, i to w dość nietypowy sposób. 25 października 2022 r. zapadł wyrok w sprawie dotyczącej usunięcia pomnika Konfederatów (Sons of Confederate Veterans v. Henry County Board of Commissioners), w którym Sąd Najwyższy stwierdził, że choć obywatelom stanu Georgia nie wyrządzono specyficznej krzywdy, to jednak wyrządzona została im krzywda ogólna – na tej podstawie obywatele mogą pozywać urzędników stanowych.

Decyzja zapadła praktycznie w ostatniej minucie. 30 listopada upływał ustawowy okres 24 miesięcy obowiązkowego przechowywania wszelkich materiałów wyborczych, w tym papierowych kart. Dlatego 15 listopada 2022 r. VoterGA skierowało pismo do Sądu Najwyższego z prośbą o szybkie rozpatrzenie wniosku o zachowanie tych materiałów. Sąd Najwyższy nakazał uczestnikom sporu udzielić odpowiedzi do 18 listopada. Stan Georgia znów stawił opór, tym razem nadaremnie. 20 listopada Sąd Najwyższy nakazał skierowanie sprawy do sądu apelacyjnego (ta decyzja uratowała materiały wyborcze przed zniszczeniem), z kolei sąd apelacyjny 11 maja 2023 r. skierował sprawę z powrotem do sądu pierwszej instancji – czyli do sędziego Amero.

Czwarty epizod to zastój w sprawie. 16 maja 2023 r. sędzia Amero postanowił przekazać sprawę sędziemu Robertowi McBurneyowi. Spodziewano się szybkiego rozpatrzenia sprawy i udostępnienia papierowych kart do analizy pod stosownym nadzorem.

Od tamtego czasu minął rok. Pozew trafił do sędziowskiej szuflady.

Czytelnik może znaleźć omówione tutaj dokumenty sądowe na stronie VoterGA.org w zakładce „Legal”, sekcja „2020 Counterfeit Ballots Inspection Case”.

Posiedzenie

W tym świetle należy postrzegać opieszałość w rozpatrywaniu skargi SEB2023-025. Choć skargę złożono w lipcu 2022 r., to posiedzenie wyznaczono dopiero na 19 grudnia 2023 r., a potem przełożono je na 7 maja 2024 r. Biorąc pod uwagę zarzuty przedstawione w skardze, inne uchybienia wykryte na przestrzeni lat, a także batalię sądową w sprawie uzyskania dostępu do papierowych kart, to opóźnianie rozpatrzenia skargi może mieć bardziej nieciekawą podstawę.

Zanim jednak do tego dojdziemy, pokrótce omówmy przebieg posiedzenia. Czytelnik może znaleźć zapis transmisji na YouTube na kanale „Georgia House of Representatives”, film „State Elections Board 05.07.24”. Stosowny fragment posiedzenia można obejrzeć od 4:16:00 do 6:10:00. Poniżej przedstawione zostaną tylko urywki, żeby zachęcić Czytelnika do wysłuchania całości.

Na początku głos zabrała Charlene S. McGowan, główny radca prawny sekretarza stanu. Już na wstępie powiedziała, że twierdzenie o brakującej dokumentacji dla ponad 40 tys. głosów jest nieprawdziwe. Nie brakuje żadnych głosów, bo władze stanowe są w posiadaniu papierowych kart do głosowania. Potwierdziła, że papierowe karty dla hrabstwa Fulton nadal są przechowywane z powodu toczącego się postępowania sądowego. Te karty zostały przeliczone trzy razy i wszystkie trzy przeliczenia potwierdzają wynik wyborów prezydenckich.

Potem stwierdziła coś zaskakującego. Najpierw przyznała, że zdjęcia kart, taśmy i inne materiały wyborcze są bardzo ważne, ale nie ma to żadnego znaczenia przy liczeniu samych głosów. – Ten wynik określany jest przez papierowe karty, które posiadamy – powiedziała.

McGowan uspokoiła radnych dość kuriozalnym oświadczeniem. Śledztwo wykazało, że wśród zdjęć kart dostarczonych przez hrabstwo Fulton mogą znajdować się duplikaty, co sugerowałoby, że niektóre karty zostały zeskanowane więcej niż jeden raz. Nie można jednak definitywnie stwierdzić, czy te zduplikowane zdjęcia zostały uwzględnione w ostatecznym wyniku. Należy przypomnieć, że ostateczny wynik oparto o trzecie przeliczenie dokonane przy użyciu tabulatorów.

Ogólnie wszystko było dobrze. Niczego nie odkryliśmy. Wynik był dokładny.

Potem jeden ze stanowych śledczych wygłosił prezentację. Przez pół godziny podano szereg ładnie brzmiących wyjaśnień i sprostowań. Niektóre wyjaśnienia nie były nowe, np. twierdzenie o różnicy głosów między pierwszym a trzecim przeliczeniem wyjaśniono tak, że te osoby po prostu nie zagłosowały na żadnego z kandydatów na prezydenta. Jeśli zaś chodzi o 10 nieistniejących tabulatorów, hrabstwo Fulton przedstawiło dokumentację udowadniającą ich istnienie. Ogólnie ta prezentacja sprawiała wrażenie, jakby przedłożona skarga była bezpodstawna, a osoby ją składające nie wiedziały, o czym mówią.

Czytelnik zapewne spodziewałby się w tym momencie riposty ze strony skarżących. Niestety, takiej możliwości nie było ze względu na zmianę reguł prowadzenia obrad. Ponoć tę zmianę wprowadzono po posiedzeniu z 16 marca 2022 r. właśnie z powodu prezentacji Joe Rossiego (w sieci można znaleźć transkrypcję, patrz: „In the Matter of: State Election Board Meeting, March 16, 2022”, strona 68). Po zapoznaniu się z treścią tego wystąpienia nietrudno sobie wyobrazić co mogło przyświecać tej decyzji.

Atmosfera uległa zmianie w momencie, gdy radna Janice Johnston zaczęła zadawać pytania (od 5:08:00). Naprawdę warto wysłuchać trwającej prawie godzinę całości, bo tak pokrętnych odpowiedzi Czytelnik nie uświadczy nawet podczas pracy polskiej komisji parlamentarnej, a konkurencja w tym zakresie jest ostra. Oto przykład jednej wymiany zdań tak absurdalnej, jakby pisał ją Molier:

(J – radna Johnston, Ś – śledczy stanowy, M – Charlene McGowan, A – Adwokat reprezentująca hrabstwo Fulton, P – przewodniczący rady)
J: Pytanie do śledczego. Czy uważa Pan, że każdej karcie do głosowania powinno towarzyszyć zdjęcie?
Ś
: W tamtym momencie nie było to wymagane.
J: Nie pytam się, czy to było wymagane. Czy zgadza się Pan, że każdej karcie do głosowania powinno towarzyszyć zdjęcie tej karty?
M: Zdjęcia kart powinny zostać zgłoszone, ale powtarzam – głos jest uchwycony na karcie do głosowania. Zdjęcie karty to nie jest głos, to tylko zdjęcie elektroniczne karty do głosowania, żebyśmy mogli do niej wrócić i żeby można było ją sprawdzić. Jest to część śladu papierowego, na podstawie którego potwierdzamy dokładność wyniku. A więc tak. Obecnie zdjęcia kart muszą być wysłane [ang. uploaded] i przechowane, żeby można było je przedstawić na żądanie, dlatego spodziewamy się, że zdjęcia powinny istnieć dla każdej karty do głosowania. Ale w 2020 r. był to zupełnie nowy sprzęt. Hrabstwa nie były przyzwyczajone do jego obsługi. Nie zawsze robiły wszystko poprawnie. Nie wszystkie zdjęcia zostały zachowane, ale… Celem tego śledztwa było ustalenie, czy doszło do naruszenia przepisu kodeksu wyborczego. Zaprezentowaliśmy nasze ustalenia.
J: To nadal nie odpowiada na moje pytanie. Czy każdej karcie do głosowania powinno towarzyszyć zdjęcie? [aplauz, przewodniczący prosi o spokój]
M: Na mocy SB202 – tak.
J: Czy w ramach śledztwa potwierdzono, że brakuje zdjęć kart do głosowania?
Ś: Tak.
J: Czy wiecie czemu 380 761 zdjęć kart do głosowania z pierwszego przeliczenia jest niedostępnych?
M: Nakazaliśmy hrabstwu Fulton przekazanie wszystkich posiadanych zdjęć kart do głosowania. Otrzymaliśmy ok. 580 tysięcy zdjęć.
J: Z pierwszego przeliczenia?
M: One są z trzeciego przeliczenia.
J: Z trzeciego przeliczenia. Ale nie mamy zdjęć dla 380 761 kart do głosowania z pierwszego przeliczenia, tak?
M: Nakaz dotyczył zdjęć z trzeciego przeliczenia, bo tego dotyczyła ta skarga. A nie zdjęć z pierwszego przeliczenia.
J: Czy hrabstwo Fulton wie, czemu nie ma 380 761 zdjęć kart do głosowania z pierwszego przeliczenia?
A: Podobnie jak śledczy stanowi, nie zostaliśmy poinformowani o tym zarzucie. Pierwszy raz o tym słyszę. Nie wiem jaka jest podstawa dla tego zarzutu. Musielibyśmy [niesłyszalne]. Nie możemy na to odpowiedzieć w tym momencie.
J: Czy hrabstwo Fulton zgadza się, że każdej karcie powinno towarzyszyć zdjęcie?
A: Na mocy prawa obowiązującego w roku 2024 – tak. Z pewnością najlepsza praktyka w 2020 r. wskazywałaby na to samo. Najwyraźniej niektóre skanery zostały pożyczone. Musieliśmy radzić sobie z wieloma lokalami, nowym sprzętem, a także z pandemią. Musieliśmy rozwiązywać pewne problemy, niektóre rozwiązania tych problemów wymagały pożyczenia skanerów od innych hrabstw. Skanery zostały zwrócone. Nie prowadzono może dokumentacji tak, jak to będziemy robić w 2024 r., zapoznawszy się z raportem Cartera Jonesa czy z raportem oceniającym naszą pracę. Z pewnością będziemy starać się w przyszłości zachować wszelką dokumentację, o którą ktokolwiek mógłby prosić. Chciałabym, żebyśmy ją mieli, ale mogę powiedzieć tylko o tym, co mamy.
J: Dziękuję, pytam tylko o zdjęcia z pierwszego przeliczenia. Nawet nie poruszyłam kwestii trzeciego przeliczenia. Chciałabym przeczytać przepis SEB 183-1-12-.13. Uchwalono go 23 stycznia 2020 i zaczął obowiązywać 12 lutego 2020 r.: „Po przeliczeniu i scaleniu wyników, osoba nadzorująca wybory przygotuje plik elektroniczny zawierający kopię informacji zawartych na każdej karcie pamięci, uwzględniającą wszystkie zdjęcia kart, jak również wyniki głosowań oraz kopię scalonych wyników z systemu zarządzania wyborami”. Czy zdjęcia kart należało przechowywać?
M: Do kogo skierowane jest to pytanie?
J: Do śledczego.
P: Mam pytanie – czy to było wymagane… Czy to było częścią skargi?
M: Nie.

Radna Johnston zadała proste pytanie w celu ustalenia tego, jak powinny przebiegać typowe wybory. Odpowiedź powinna brzmieć: tak, dla każdej karty powinno istnieć zdjęcie, bo na podstawie tego zdjęcia tabulator liczy głos. Zamiast tego uzyskała to, co widać w transkrypcji.

Jaki jest sens tej wymiany zdań? Radna Johnston chciała ustalić, czy dla wskazanych w skardze ok. 17 tys. głosów z trzeciego przeliczenia istnieją zdjęcia kart. McGowan powiedziała, że to nie jest tak, że brakuje 17 tys. głosów, to był błąd skanera, który został skorygowany. Poza tym mają papierowe karty, które policzono co do ostatniej sztuki.

To nie koniec tego typu atrakcji. Radna Janice Johnston zapytała również o to, czy dla każdego zdjęcia istnieje plik.sha. Znów wymijające odpowiedzi w stylu „nie było to częścią skargi”. Johnston odparła, że kwestia plików.sha nadaje skardze odpowiedniego kontekstu. Poza tym Johnston poprosiła o te pliki cztery miesiące temu, ale nikt jej ich nie przekazał – podobnie jak wiele innych materiałów.

Słowo o plikach.sha i ich znaczeniu. Te pliki same w sobie nie stanowią żadnego dowodu, bo nie są one zaszyfrowane (tzn. nie mają pary kluczy prywatnego/publicznego). Oznacza to, że każdy może utworzyć taki plik i zataić to, czy dane zdjęcie zostało zmodyfikowane bądź potajemnie dodane. Prawdziwy problem jest w tym, że te pliki w zdecydowanej większości przypadków w ogóle nie zostały utworzone albo mają dziwne daty utworzenia.

J: Pytanie do śledczych. Czy musimy udać się do sądu i przeanalizować plik elektroniczny oraz papierowe karty?
M: Nie. To było wyczerpujące śledztwo. Poświęciliśmy na nie setki roboczogodzin. Tak jak mówiła adwokat reprezentująca hrabstwo Fulton, oni z nami współpracowali. Również poświęcili na to setki roboczogodzin podczas nadzorowania trwających obecnie prawyborów. Według nas było to wyczerpujące. Sprawdziliśmy wszelką dokumentację potrzebną nam do wyciągnięcia naszych wniosków.

Radna Johnston nie była zadowolona z kolejnych udzielanych odpowiedzi. Pod koniec stwierdziła, że z powodu rażących uchybień i zaniedbań w prowadzeniu i przechowywaniu dokumentacji wyborczej, zwłaszcza tej dotyczącej 10 tabulatorów, należy albo decertyfikować głosy przypisane do tych tabulatorów albo sprawdzić papierowe karty.

W końcu nadeszła chwila prawdy. Johnston wniosła o skierowanie skargi do prokuratora generalnego w celu zbadania zgłoszonych 140 naruszeń prawa. Potrzebne było do tego poparcie drugiego członka rady. Wniosek nie przeszedł. Johnston zgłosiła jeszcze trzy wnioski, ale te również nie przeszły.

Tutaj dochodzimy do „nieciekawej podstawy” opisanej na wstępie do tej sekcji. Można było odnieść wrażenie, że posiedzenie zwołano w takim dniu oraz zorganizowano je w taki sposób, żeby maksymalnie utrudnić podjęcie jakiegokolwiek działania. Dzień posiedzenia przypadł na prawybory stanowe, przez co osoby posiadające wiedzę techniczną na temat działania systemu wyborczego były niedostępne (Johnston prosiła o obecność takiego eksperta podczas posiedzenia). Skarga SEB2023-025 miała być rozpatrywana pod koniec dnia, ale w ostatniej chwili podjęto decyzję o rozpatrzeniu jej po przerwie obiadowej. To sprawiło, że jeden z radnych Rick Jeffares, zajęty realizacją innych obowiązków, nie był w stanie zdalnie dołączyć do radnych i udzielić poparcia dla wniosku Johnston. Następnego dnia Jeffares złożył wniosek o ponownie rozpatrzenie wniosku Johnston o skierowanie skargi do prokuratora generalnego, ale przewodniczący rady John Fervier zablokował tę próbę. Twierdził, że wniosek nie jest zgodny z obecnym porządkiem obrad i że po konsultacji z prawnikiem podjęta zostanie decyzja, czy wniosek zostanie rozpatrzony w trakcie przyszłego posiedzenia. Johnston złożyła ten sam wniosek, ale usłyszała podobną odpowiedź.

Trudno głośno nie westchnąć.

Słowo końcowe

Podsumujmy argumentację obrońców hrabstwa Fulton. Głosy przeliczono trzy razy, wszelkie anomalie wyjaśniono, a ostateczny wynik wyborów oparto na podstawie papierowych kart. Nie ma sensu dalej drążyć tego tematu, bo to strata czasu.

Trzeba jednak na tę sytuację spojrzeć od zupełnie innej strony. Zamiast zmuszać kogokolwiek do udowadniania tego, że wybory zostały sfałszowane, to hrabstwo Fulton powinno udowodnić, że wybory zostały przeprowadzone w sposób wiarygodny. Jak Czytelnik już wie po lekturze tego artykułu, dla hrabstwa Fulton będzie to zadanie trudne, a nawet graniczące z cudem.

Ostatnią linią obrony są właśnie te papierowe karty. Póki nikt poza wąskim gronem osób nie ma do nich wglądu, można bez końca twierdzić, że wszystko było w porządku. Co z tego, że nie zweryfikowano podpisów, nie zachowano stosownej dokumentacji czy utracono zdjęcia kart. Co z tego, że nie wiadomo nawet czy dany wyborca rzeczywiście oddał dany głos. Ważne jest, że policzyliśmy te papierowe karty trzy razy i za każdym razem uzyskaliśmy zbliżony wynik.

Czy Czytelnik, wiedząc o tych wszystkich problemach, certyfikowałby wynik w hrabstwie Fulton?

Czy może raczej chciałby dokonać publicznej inspekcji tych tajemniczych papierowych kart?

Tomasz Błaut – autor książki "Media nienawiści: anatomia psychozy anty-Trumpowej", założyciel strony AmerykaForum.pl

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także