Niemal 200 lat później największe szanse w „grze o tron” mają Hillary Clinton i Jeb Bush. Jeśli któreś z nich wygra wybory w 2016 r., a następnie zdoła przedłużyć panowanie o drugą kadencję, to w styczniu 2025 r. Ameryka będzie obchodzić 28 lat rządów Clintonów i Bushów. A to wcale nie musi być koniec. W amerykańskich mediach już pojawiają się ironiczne komentarze, sugerujące, że umowa dwóch możnych rodów o współrządzeniu Ameryką jest następująca: wkrótce władzę przejmie Hillary Clinton, następnie Jeb Bush, a po nim do Białego Domu powróci… córka Clintonów. I nie jest to zupełnie nieprawdopodobne – 35-letnia obecnie Chelsea konsekwentnie nie wyklucza bowiem ewentualnej wyborczej walki, a w ostatnim czasie gra coraz ważniejszą rolę w rodzinnej Fundacji Clintonów. (…)
Jeśli taki „monarchistyczny scenariusz” rzeczywiście się ziści – co jest oczywiście mało realne – i każdy z rodów będzie rządził po kolejnych osiem lat, to w 2049 r. dynastie Clintonów i Bushów będą świętować 52-lecie rządów nad Ameryką. Byłby to naprawdę imponujący wynik. Zwłaszcza jak na formalną demokrację.