DoRzeczy.pl: Jak pani ocenia działania rządu dotyczące powodzi na południu Polski?
Małgorzata Golińska: Działania rządu są spóźnione. Mamy próbę udawania, że rządzący wiedzą, co robią. Gdyby nie działania urzędników niższego szczebla, którzy ewidentnie pokazują, że im zależy i pracują ponad własne siły oraz, że są dobrze zorganizowani, to byłoby gorzej.
Czy piątkowe słowa premiera Donalda Tuska o tym, że prognozy nie są alarmistyczne miały znaczenie?
Oczywiście. One zdecydowanie uspokoiły część służb, jak również samych mieszkańców. Jeśli premier kraju, który z założenia ma dostęp do szerszych informacji, niż przeciętny obywatel, mówi na konferencji prasowej, że nie ma wielkiego zagrożenia, to ludzie mu ufają. Następnie wszelkie komunikaty o konieczności ewakuacji, czy podjęcia działań, mogą być lekceważone.
Jak się pani podoba pomysł niskooprocentowanych pożyczek dla ofiar powodzi i samorządów? Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało, że na ten cel zostało przeznaczonych 100 mln złotych.
W mojej ocenie to jest kompromitacja i chęć pokazania, że coś się robi. Jednocześnie stale pokazuje się zdjęcia, jak to jeden, czy drugi minister z tego resortu przyjmuje meldunki od służb. Jak widać, tam najważniejszy jest PR, a nie skuteczność działania i szybkiej pomocy. Mamy do czynienia z wielkim dramatem. W pierwszej kolejności pomoc powinna trafiać na najpilniejsze potrzeby i powinna być bezzwrotna.
Czytaj też:
Fala kulminacyjna. Zmieniła się prognoza dla WrocławiaCzytaj też:
PiS chce nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Błaszczak pisze do Hołowni. "Jak najszybciej"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.