Burmistrz Michał Piszko przyznał, że o pęknięciu tamy na Starej Morawce dowiedział się od jednego z dziennikarzy. Nie otrzymał żadnych oficjalnych komunikatów.
– Ta informacja była udzielona mi przez jedną z lokalnych dziennikarek. Kiedy ją otrzymałem, nie miałem jeszcze 100-procentowej gwarancji, że jest prawdziwa. Nie wiem, dlaczego takiej informacji nie było, to pytanie do innych osób, może do zarządcy tamy – mówi Michał Piszko w rozmowie z portalem gazeta.pl.
Zabrakło kluczowej informacji
– Przeglądam zapisy komunikatora WhatsApp, SMS-y z RCB. Otrzymywaliśmy rzeczywiście ostrzeżenia o warunkach hydrologicznych i meteorologicznych. Niemniej jednak, nie wiedzieliśmy o wodzie płynącej z tamy – dodał. – Z tego, co pamiętam, przez 4 godziny nie było takiej informacji. Mogłem ją potwierdzić, gdy woda już przyszła do Kłodzka i zaczęła się przelewać przez wały na ul. Malczewskiego. To było ewidentne, że jest jakiś duży dopływ wody. Gdyby tama nie pękła, nie mielibyśmy takich strat na Wyspie Piasek i w innych częściach miasta – zaznacza włodarz zalanego Kłodzka.
Jednocześnie przyznał, że wcześniejsza informacja niewiele by pomogła. – Mamy system powiadamiania SMS. Już o godz. 1.06 w nocy z soboty na niedzielę do mieszkańców wskazanych ulic Kłodzka zostało wysłane ostrzeżenie, w którym zalecaliśmy przeniesienie się na wyższe piętra lub ewakuację na krytą pływalnię. Woda z tamy na Morawce przyszła do nas około południa, czyli dobre 12-13 godzin później. Był jeszcze jeden komunikat, o 2.14, tym razem z RCB: "Uwaga, możliwa ewakuacja w powiecie kłodzkim na terenach położonych wzdłuż rzek Biała Lądecka i Nysa Kłodzka. Zachowaj ostrożność i stosuj się do poleceń służb" – relacjonuje.
Obecnie w Kłodzku trwa sprzątanie po przejściu fali powodziowej.
Czytaj też:
Pomorze Zachodnie szykuje się na wielką wodę. Dodatkowe siłyCzytaj też:
Mocne słowa. Hydrolog: Należy rozpocząć dyskusję o przesiedleniach