Damian Cygan: Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła sprawozdanie finansowe PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 r. Skąd ten zwrot?
Dr Andrzej Anusz: Myślę, że ten zwrot szykował się już w momencie, w którym przewodniczący PKW Sylwester Marciniak próbował zebrać członków Komisji w trybie obiegowym. Opowiedziało się za tym pięciu członków PKW, choć jeden zmienił później zdanie. Przewodniczący, mając tego świadomość, zdecydował się zwołać posiedzenie w normalnym trybie. Stanowisko tego jednego członka PKW decydowało o wszystkim, bo w momencie, w którym nawet tylko pięciu członków wzięłoby udział w głosowaniu, a ten jeden głosowałby przeciw lub wstrzymał się od głosu, to jest kworum i uchwała by przeszła. Pozostali członkowie PKW nie zdecydowali się na zerwanie kworum, o czym wspominał Ryszard Kalisz. Ostatecznie czterech głosowało za, trzech było przeciw, a dwóch się wstrzymało. Sądzę, że jeden z tych dwóch wstrzymujących się to ten sam, który wcześniej był za procedowaniem w trybie obiegowym.
O którego członka PKW konkretnie chodzi?
Możemy jedynie spekulować, ale myślę, że prawdopodobnie był to Ryszard Balicki.
Co zrobi teraz minister finansów? Premier Donald Tusk napisał już w internecie, że "pieniędzy nie ma i nie będzie".
Prawnicy, tacy jak rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek mnie przekonują – decyzja prawna zapadła i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. I choć decyzja ministra finansów powinna być oczywista i mieć również charakter prawny, to będzie miała charakter polityczny. Grunt pod to przygotował swoim wpisem premier Tusk.
Jakiego scenariusza pan się spodziewa?
Z punktu widzenia politologicznego zwycięsko z tego sporu wychodzi PiS. Wygrał w Sądzie Najwyższym, zebrał miliony złotych ze zbiórki, zmobilizował elektorat. Teraz rząd oceni, na ile będzie chciał tę sprawę przeciąć. Jeśli minister finansów nie wypłaci tych pieniędzy, PiS przed wyborami prezydenckimi będzie wskazywał, że nie ma równości wyborów, bo został bezprawnie pozbawiony środków na prowadzenie kampanii. Taka narracja może być prowadzona do wyborów, a nawet jeszcze po wyborach. Sprawa może żyć wiele, wiele miesięcy. Dodatkowo PiS może probować przenieść ją na arenę międzynarodową.
Jak to wszystko się skończy?
Decyzja, czy wypłacić PiS pieniądze, będzie analizowana przez Tuska i rząd. Muszą stwierdzić, czy chcą toczyć przegraną walkę, bo w kategoriach politycznych ta walka jest przegrana. Oczywiście Tusk swoim wpisem odwołuje się do najtwardszej grupy wyborców. Pokazuje, że jest zdeterminowany i nie będzie szedł na żadne ustępstwa. Natomiast to nie oznacza, że subwencja nie zostanie wypłacona.
Czytaj też:
PiS zyska podwójnie. Kaczyński ma powody do satysfakcji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.