Jak już szło jako tako, to jeden z europosłów Platformy Obywatelskiej dramatycznie nieudolnie zaczął usprawiedliwiać to, że Polska nie może zorganizować szczytu UE w Warszawie, bo stolica nie jest do tego przygotowana i po prostu zostałaby zakorkowana. Zapomniał przy tym, ów mówca, o tym że Warszawą rządzi od dekad Platforma Obywatelska, a prezydent Warszawy kandyduje na prezydenta Polski, wytypowany przez PO, bo lepszego kandydata ta partia nie ma. Wypowiedź tego europosła podłapały media europejskie i o tym nieprzygotowaniu Warszawy piszą teraz w Brukseli, dodając zarazem, że premier Tusk nie chciał szczytu w Warszawie, bo nie chciał głównie obecności obecnego prezydenta Polski na nim i sytuacji, w której to właśnie Andrzej Duda jako prezydent RP otwierałby szczyt. Pisząca o całej sytuacji dziennikarka zapytała w artykule wprost, czy Polska ma problem z ruchem drogowym, czy z prezydentem? Wszystko więc się zgadza – mamy prezydencję i błazenadę na własne życzenie.
Początek każdej prezydencji w Radzie UE jest zawsze ciekawy, bo politycy i dziennikarze omawiają i częściowo ustawiają tematy prezydencji. Tak jest teraz, co uwidaczniają tematy artykułów i debat medialnych. W Polsce jeden z dzienników w drugim dniu stycznia 2025 zachęcał Polaków do podjęcia odważnej decyzji polegającej na wejściu do strefy euro, bo pobyt w tej strefie poprzedzony byłby uzdrowieniem finansów publicznych, zwiększyłby nasze bezpieczeństwo. Oczywiście, dobrych debat nigdy dość i dyskusje o strefie euro też muszą mieć miejsce, tylko że wrzutki tematyczne powinny uwzględniać dane ekonomiczne płynące z rynku UE. A tu widzimy wzrost inflacji w Niemczech, który nasilił się w grudniu 2024 i Francji, a przecież te kraje są w strefie euro. Słyszymy również o sporach w mniejszych krajach UE na temat waluty euro, czego przykładem są Czechy, gdzie w orędziu noworocznym prezydent Pavel zachęcał do wejścia jego kraju do strefy euro, a szef Czeskiego Banku Narodowego odpowiedział mu natychmiast, że euro nie jest zbawieniem i nie zbliży czeskich zarobków do tych w Niemczech.
Nie umknęła też uwadze publicystów europejskich, przy okazji obejmowania prezydencji przez Polskę w Radzie UE, zmiana narracji Donalda Tuska w spawie migracji. Jak rządził PiS, obecny premier, a wtedy lider opozycji, mówił że uchodźcy szukają swego miejsca na ziemi i bardzo atakował prawicę Jarosława Kaczyńskiego za budowanie barier na granicy polsko-białoruskiej, a teraz jak zauważają publicyści, robi to samo, co PiS. Czyż nie można tego nazwać kolejna błazenadą obecnej ekipy?
Premier Tusk powiedział kiedyś, że Niemcy są zbawieniem dla UE, teraz wspomniał, że UE powinna się cieszyć, że Polska ma prezydencję. Widzę gołym okiem, że premier jest w korkociągu myślowym, a UE w korku ekonomicznym.
Autor jest europosłem PiS.
Czytaj też:
Prezydencja Polski. Cejrowski: Marksiści lubią takie słowa. Lisicki: Głos Ukrainy w Brukseli