Wydawało mi się, że moją polemikę z poglądami Marcina Skalskiego wyraziłem dość jasno w tekście „O rusofobii. Przyczyna i skutek, czyli jak nie stawiać wozu przed koniem” („DRz” nr 4/2025) podejmującym dyskusję z jego artykułem „Rusofobia – jak sterują strachem Polaków” („DRz” nr 51/2024). Uznawanie różnic wizji państwa, które dzieliły w przeszłości Polskę i Rosję, jedynie jako wyniku irracjonalnej rusofobii to kiepska metoda toczenia sporu. Wskazałem, że sprowadzanie bardzo różnych przyczyn konfliktów do irracjonalnego uprzedzenia jednej tylko strony – Polaków – jest zbytnim uproszczeniem. Odrzuciłem też tezę, że Polska nie ma zasadniczo żadnego interesu w solidarności z inicjatywami podejmowanymi wobec Białorusinów, Ukraińców i Rosjan, które zmierzają ku stworzeniu z tych państw organizmów demokratycznych, budujących swe relacje z sąsiadami na zasadzie poszanowania prawa międzynarodowego i przy wykluczeniu konfrontacji zbrojnej.
IDEALIZM CZY REALIZM?
W odpowiedzi mój polemista argumentuje, że takie standardy to wydumany idealizm. Że w relacjach między państwami bardzo często występuje chęć wykorzystania swojej przewagi, większej sprawności militarnej i mocy woli. I aby zilustrować swoją tezę, że Rosja Putina nie poważa się w swych konfliktach na nic szczególnego, polemizuje ze mną za pomocą hasła „Polak czyli imperialista”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.