Ostatnie dni to wyraźnie nowy etap w relacjach USA-Europa. Administracja Donalda Trumpa chce rozmawiać z Rosją i nie wiadomo, czy do stołu zaproszona zostanie Ukraina. Wiceprezydent J. D. Vance wygłosił w Monachium tyradę, w które oskarżył kraje zachodnie o łamanie demokracji i odejście od podstawowych wartości. Jednocześnie USA jasno deklarują, że nie będą broniły państw, które same nie chcą łożyć na własne bezpieczeństwo. Odpowiedzią UE ma być nadzwyczajny szczyt w Paryżu, zwołany na poniedziałek przez Emmanuela Macrona.
"Europa jest wstrząśnięta"
– Europa po wystąpieniu Vance'a jest wstrząśnięta i nie wie, jak sobie z tym poradzić. Rolą Polski powinno być powiedzenie: "dobrze, dostaliśmy gonga od naszych sojuszników, to jest ten moment, w którym trzeba się zebrać w kupę i działać wspólnie" – komentuje w rozmowie z Onetem dr Bartosz Rydliński, politolog i specjalista stosunków międzynarodowych z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
– Już od września 1939 r. powinniśmy wiedzieć, że stawianie na jeden sojusz kończy się źle – mówi Bartosz Rydliński. – Polska opiera swoją politykę bezpieczeństwa na trzech filarach: Stanach Zjednoczonych, Europie i własnych siłach. Od wyboru Donalda Trumpa wszystko wskazywało na to, że tak dobrze, jak za Bidena, już nie będzie. Teraz jest ten moment, w którym powinniśmy jeszcze mocniej wspierać własne zdolności wojskowe i stawiać na silniejszy sojusz z Europą – podkreśla politolog.
Brytyjczycy, Turcy, Bałtowie. Na nich powinna postawić Warszawa
Kto zdaniem eksperta jest takim potencjalnym bliskim sojusznikiem w Europie? – Na pewno Wielka Brytania, która posiada własną broń atomową. Po drugie Turcja, dysponująca drugą armią w NATO. Nasze relacje powinny zostać wzmocnione. Do tego cały blok państw, które patrzą na sytuację w Ukrainie podobnie jak my, czyli basen Morza Bałtyckiego. Litwa, Łotwa, Estonia, nowi członkowie NATO Finlandia i Szwecja, a również inny bardzo ważny kraj, Dania. Ona także ma zbliżoną do nas perspektywę na zagrożenia ze wschodu – dr Rydliński.
Jednocześnie badacz dziwi się, że nadzwyczajny szczyt odbywa się w Paryżu, a nie w Warszawie. Przypomina, że obecnie trwa polska prezydencja w Unii Europejskiej. — Donald Tusk i Radosław Sikorski trochę przespali ten moment, w którym można było zorganizować takie spotkanie u nas. To my sąsiadujemy z Rosją, Ukrainą i Białorusią. Tym bardziej teraz Polska powinna być w wyższej kategorii wagowej na scenie międzynarodowej — uważa.
Czytaj też:
"Trump nie sprzedał Ukrainy, ale...". Minister zabrała głosCzytaj też:
"Nie można wykluczyć". Szef BBN o wysłaniu polskich żołnierzy na UkrainęCzytaj też:
"Macron zwołuje szczyt, Tusk obiera ziemniaki". Polityk nie wytrzymał