Na początku – zaraz po rewolucji i przejęciu władzy – bolszewicy podchodzili do spraw seksualnych bardzo swobodnie. Popierali wyzwolenie obyczajowe, a tradycyjna rodzina była dla nich „burżuazyjnym przeżytkiem”. Małżeństwo w pierwszych latach istnienia sowieckiej Rosji można było zawrzeć (i rozwiązać) w pięć minut w urzędowym okienku.
To liberalne podejście szybko uległo zmianie. Czerwoni przywódcy doszli do wniosku, że seks – tak jak wszystkie inne czynności człowieka sowieckiego – powinien być czynnością maszynową, służącą nie przyjemności, ale produkcji. Dlatego wszelka swoboda obyczajowa została zakazana jako „kosmopolityczna fanaberia” rodem ze „zgniłego kapitalistycznego Zachodu”. Seks ludzi sowieckich miał być prosty i przaśny.
Prostytucja została surowo zakazana, w ZSRS nie drukowano „magazynów dla panów”, nie mówiąc już o kręceniu filmów erotycznych. Doszło do tego, że w latach 80., podczas słynnego telewizyjnego mostu Związek Sowiecki – Stany Zjednoczone, jedna z obywatelek ZSRS, chcąc wykazać wyższość swojej ojczyzny nad paskudną Ameryką, wypaliła: „A u nas seksu nie ma!”. Kobiecie tej chodziło oczywiście o to, że w Sowietach nie ma rozwiązłości seksualnej. Użyła jednak zbyt dużego skrótu myślowego iwywołała wybuch śmiechu. Powiedzenie to weszło na stałe do języka rosyjskiego, a zdumieni Amerykanie długo zachodzili wgłowę: Jak oni się wtym Związku Sowieckim rozmnażają?!
To, co było zabronione zwykłym obywatelom, było dozwolone dla prominentów. Sowieccy przywódcy, na czele z Józefem Stalinem, mieli tabuny kochanek. Uwodzili działaczki partyjne, tancerki i aktorki z Teatru Bolszoj. Nagrodą za seks były luksusowe towary niedostępne w Związku Sowieckim – pończochy, sardynki, czekolada. Było to jedną z najściślej strzeżonych tajemnic Kremla.
Swoich sowieckich mocodawców naśladowali przywódcy Polski Ludowej, o czym w swoim autorskim alfabecie pisze Sławomir Koper (s. 16). Z seksualnych wyczynów słynęła choćby Wanda Wasilewska, a Bolesław Bierut dorobił się nawet przydomka… „Bolek Jebaka”. W tym numerze „Historii Do Rzeczy” pokazujemy nieznane oblicze komunistów.