Cała Polska żyje skandalem w NASK, który wybuchł na końcówce kampanii i wskazuje na obcą ingerencję w polskie wybory prezydenckie.
– Jeżeli Sąd Najwyższy podejmie taką decyzję, może stwierdzić, że z uwagi na tego rodzaju działania, a my jeszcze nie znamy ich skali – wiemy, że to były co najmniej setki tysięcy złotych, ale nie wiemy, przez ile instytucji innych podobne kampanie uderzające w kandydatów prawicy, w Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego, ile tych pieniędzy zostało z zagranicy wydanych na to, by prowadzić hejt, opluwać […], budować zły nastrój wobec tych kandydatów, co niewątpliwie miało miejsce.Sąd Najwyższy będzie podejmował decyzję, jeżeli wygra kandydat, który używał tych narzędzi i którego sztab był beneficjentem tego, czyli Rafał Trzaskowski – stwierdził.
Polityk Konfederacji przyznaje, że bardzo trudno będzie przekonać Polaków, że Rafał Trzaskowski nie chciał, by prowadzone były kampanie przeciw jego głównym kontrkandydatom.
– W sytuacji, w której człowiek, który kieruje instytucją, która prowadziła te kampanię, był nagradzany przez Rafała Trzaskowskiego, był jeszcze niedawno asystentem posłanki PO, czyli partii, której Trzaskowski jest wiceprezesem – powiedział Przemysław Wipler.
Akcja Demokracja i skandal na finiszu kampanii
Dziennikarze Wirtualnej Polski ujawnili, że za publikowanymi w sieci reklamami promującymi kandydata Koalicji Obywatelskiej, a zarazem atakującymi jego głównych konkurentów – popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość Karola Nawrockiego oraz Sławomira Mentzena z Konfederacji, stoi fundacja Akcja Demokracja. Prezesem tej fundacji jest Jakub Kocjan, który jeszcze kilka tygodni temu był asystentem poseł Koalicji Obywatelskiej.
Z kolei "Gazeta Polska" napisała, że Akcja Demokracja latami była finansowana przez fundację nadzorowaną przez niemieckiego ministra, dzięki któremu powstał rurociąg Nord Stream.
Czytaj też:
Ingerencja w wybory z zagranicy. Płaczek: Zbierzmy to szambo w całość