Niepraktyczna pani domu II Jakiś czas temu brałam udział w naradzie na temat redagowania strony internetowej dużej międzynarodowej marki mody.
Byli tam dziennikarze, marketingowcy i specjaliści od Internetu. Naradzano się, jak redagować te stronę, aby przyciągała jak najwięcej odtworzeń, polubień i reakcji.
Co pewien czas z ust speców od marketingu padało słowo „kontent”. Nawet nie co pewien czas, ale całkiem często. Znałam słowo z innych języków, raczej jako zawartość szklanki, i brzydziło mnie użycie go w sensie „treść”. Zabrałam głos, wyrażając dezaprobatę psuciem mowy polskiej paskudnym żargonem. Współuczestnicy spotkania patrzyli na mnie podejrzliwie, węsząc wariatkę.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.