Jakie są koszty systemu ETS? "Hekatomba polskiej gospodarki"

Jakie są koszty systemu ETS? "Hekatomba polskiej gospodarki"

Dodano: 
Mec. Karol Wenus i Łukasz Warzecha
Mec. Karol Wenus i Łukasz Warzecha Źródło: YouTube / Łukasz Warzecha
System ETS w Polsce. – Mówimy o potencjalnej hekatombie systemu energetycznego, a szerzej polskiej gospodarki – wskazał mec. Karol Wenus w rozmowie z Łukaszem Warzechą.

Unia Europejska forsuje bardzo kosztowną tzw. politykę klimatyczną. Ogromne koszty finansowe dla obywateli w sztuczny sposób generuje system opłat EU ETS (Europejski System Handlu Uprawnieniami do Emisji). Jego głównym celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych przez nadanie im wartości rynkowej.

UE ustala roczne limity emisji dla sektorów objętych ETS, takich jak wytwarzanie energii, przemysł ciężki i lotnictwo. Przedsiębiorstwa mogą kupować i sprzedawać uprawnienia do emisji. Im więcej CO2 emituje dana firma, tym więcej musi zapłacić za uprawnienia. Koszty te są następnie przenoszone na konsumentów poprzez wzrost cen towarów i usług.

Od 2027 r. system ETS (w ramach nowej opłaty ETS 2) obejmie także transport drogowy i budownictwo. Koszty z każdym rokiem będą rosły i to dotkliwie. W ramach tzw. podatku od ogrzewania dodatkowe koszty będą ukryte w cenie paliw kopalnych, m.in. węgla, gazu i paliw silnikowych. Dodatkowo, od 2028 r. nowe budynki publiczne muszą być bezemisyjne, a od 2030 r. również wszystkie nowe domy prywatne. Pozostałe budynki będą musiały przejść "remonty klimatyczne". To kolejny wzrost kosztów sięgający setek tysięcy złotych.

System ETS. Ekspert: To nie impuls, tylko bariera dla transformacji

Przed Trybunałem Konstytucyjnym odbyła się rozprawa w sprawie zgodności unijnego systemu ETS z polską ustawą zasadniczą. Jednak wyrok nie zapadł. TK niespodziewanie otrzymał pismo z Kancelarii Prezydenta RP, w którym ta domagała się więcej czasu na przygotowanie swojego stanowiska (prezydent RP jest w takiej sytuacji z mocy prawa uczestnikiem postępowania).

– Polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska spodziewa się, że cena uprawnień do emisji jednej tony CO2 do 2030 r. może wzrosnąć nawet do 200-300 euro. Żebyśmy mieli świadomość, o czym mówimy i o jakiej potencjalnej hekatombie polskiego systemu energetycznego, a szerzej polskiej gospodarki, mówimy – zwrócił uwagę mec. Karol Wenus ze Stowarzyszenia Odpowiedzialnej Transformacji Energetycznej, którym był gościem Łukasza Warzechy w jego programie "Rozmowa Niekontrolowana" na kanale YouTube. Aby kupić uprawnienia do emisji, wiele polskich przedsiębiorstw musi się zadłużać. Obecnie giełdowa cena to ok. 70 euro za tonę. W lutym 2023 r. przekroczyła 100 euro.

– Jeżeli ceny uprawnień do emisji CO2 wzrosną do zakładanych między 200 a 300 euro, to koszt wytworzenia energii cieplnej, energii elektrycznej wzrośnie w stosunku do obecnych, jak pokazują wstępne szacunki, między 2,5 a 4,5 razy. Proszę sobie wyobrazić, co zobaczycie państwo w swoich rachunkach za prąd i ciepło – zaznaczył mec. Wenus. Analitycy wskazują, że ceny energii przekroczyły w Polsce "punkt graniczny" i są prawie najwyższe w Europie. – System ETS nie jest impulsem dla transformacji energetycznej, ale barierą dla tej transformacji, bo przedsiębiorstwa nie mają z czego tego procesu finansować – zauważył Karol Wenus.

Czytaj też:
Branża ostrzega. Polaków czekają kilkudziesięcioprocentowe podwyżki
Czytaj też:
ETS 2. Nie wszyscy ubodzy energetycznie skorzystają z dopłat


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Opracował: Dawid Sieńkowski
Źródło: DoRzeczy.pl / YouTube / Łukasz Warzecha
Czytaj także