Krasnaloza w natarciu

Krasnaloza w natarciu

Dodano: 
Figura krasnal
Figura krasnal Źródło: Pexels / Anya Juárez Tenorio
Monika Małkowska II Polskę zainfekowała moda na turystyczne szlaki, po których prowadzą… nie, nie znaki, lecz antropomorfizowane zwierzątkostworki.

Takie malutkie „cóś”, spowinowacone z postaciami z bajek, z urody podobne do chińskich pamiątkarskich ohydek. Rozlazły się po kraju, bo jak en vogue, to must have. To plaga podstępna, bo kurduple niby niewielkie, a mają moc. Są z brązu, korzeniami wrośnięte w podglebie. Bez koparki nie wyrwiesz. A i tak odrośnie. Bo jak wyeliminować kicz z kraju, gdzie nie obowiązują żadne estetyczne normy, a o wydatkach na artystyczno-promocyjne cele decydują dyletanci?

Bezpieczna fucha

Pieniądze najczęściej pochodzą z budżetu obywatelskiego. Wystarczy, żeby iluś tam radnych pomysł przegłosowało – i do dzieła! I oto mamy rozległą rodzinę paskud, które służą „uatrakcyjnianiu” najbardziej uczęszczanych traktów miast, miasteczek, kurortów. Ich drzewo genealogiczne nie jest jeszcze dokładnie rozpracowane, jednak z pewnością najgrubszy konar obsiadły wrocławskie krasnale. Stąd zjawisko zyskało miano krasnalozy. Uliczne gadżety z brązu wyłaniają się z poziomu trotuaru. Nie mają pomnikowego zadęcia, na ogół mierzą około pół metra lub mniej. Ze swej natury są wesołkowate i kokietliwe, pozbawione intelektualnych ambicji. Zdaniem niektórych – sympatyczne. Wielu jednak uważa, że to lansowanie szmiry za publiczną mamonę. Hajs płynie do bardziej lub mniej znanych artystów, odlewników i montażystów.

Artykuł został opublikowany w 37/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także