Z INNEJ PERSPEKTYWY Nie rozumieją i się dziwią. Od lat kładą ludziom do głów, że prawdziwa sztuka to sztuka nowoczesna, jak najbardziej oderwana od rzeczywistości, przekraczająca kolejne granice, prowokująca najmocniej, jak się da.
Stawiają jej potworne gmaszyska wyglądające jak przerośnięte baraki czy kontenery na budowach. Metafora goni tam metaforę do tego stopnia, że widownia zaczyna już postrzegać jako dzieło sztuki współczesnej zarówno włącznik światła, jak i kosz na śmieci ustawiony w rogu wystawy. Jeśli w ogóle jakaś widownia wybiera się oglądać czarne kwadraty, powyginane rury, pochlapane farbą płótna czy ściany, no i oczywiście, bo tu akurat elementy realizmu pozostają nienaruszone, ciała gołych ludzi w każdym wieku.
Nie rozumieją więc i się dziwią, dlaczego w kolejnym już polskim mieście rekordy frekwencji bije wystawa dzieł Józefa Chełmońskiego. W ubiegłym roku w Warszawie na wystawę ustawiały się kolejki, miało ją odwiedzić niemal 200 tys. osób.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
