W Polsce, gdzie Kirk był raczej niezbyt znany, morderstwo również wywołało duże emocje. Teraz, kiedy opadły, warto zastanowić się, kim z polskiego punktu widzenia był Charlie Kirk i jakie przesłanie może mieć dla Polaków?
Kirk, mówca i założyciel konserwatywnej organizacji "Turning Point", był gorącym propagatorem światopoglądu opartego na tzw. amerykańskich wartościach. Wolny rynek, indywidualna wolność i odpowiedzialność, zwłaszcza fiskalna i ograniczony rząd były tym, o czym mówił najczęściej. Ogólne hasła, z pewnością zrozumiałe czy to dla przeciętnego Amerykanina, czy Polaka.
Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach. Zgodnie z zasadami ekonomii, prawdziwy wolny rynek istnieje przy nieograniczonej liczbie kupujących i sprzedających towary czy usługi, przy czym ci pierwsi muszą mieć pełną wiedzę o kosztach ich wytworzenia. Każdy inny rynek nie jest już wolny. Podobnie jak w Ameryce, gdzie regulacje i restrykcje gospodarki są w wielu dziedzinach podobne, jak w Unii Europejskiej. Pytanie więc, gdzie jest granica ingerencji? Na ten temat Kirk wypowiadał się już bardzo enigmatycznie, ograniczając się do krytyki "socjalizmu". Warto zauważyć, że dla wielu Amerykanów, karmionych wysokobudżetową propagandą medycznych i ubezpieczeniowych przedsiębiorstw, ów "socjalizm" oznacza np. powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych podobny do europejskiego. Ograniczony rząd, to dzisiaj w Ameryce (i nie tylko) raczej większa władza dla niekrępowanych przepisami korporacji, a nie dla jednostek. Odpowiedzialność fiskalna (czyli redukcja długu publicznego) jak zwykle w USA skończy się pewnie tym, że jeszcze więcej Amerykanów nie będzie stać na ubezpieczenie zdrowotne albo czesne na studiach. Nie będzie natomiast problemu, żeby po staremu subsydiować banki albo przedsiębiorstwa motoryzacyjne, wpędzone w kłopoty przez swoich prezesów i wielkich giełdowych inwestorów.
Poglądy Kirka, chociaż zwykle wyrażane w bardzo spokojnej i rzeczowej formie, tak różnej od wrzasków, czy przemocy lewicowych aktywistów, budziły podobnie gorące spory. Tak było m.in. z aborcją. Porównanie jej do holokaustu było – zważywszy na ilość dokonywanych na Zachodzie zabiegów – całkiem słuszne. Jednak stwierdzenie, że kazałby swojej 10-letniej córce urodzić dziecko poczęte w wyniku gwałtu, szokuje przyzwyczajonych do powszechności aborcji mieszkańców Europy, czy USA. A nawet mieszkańców Polski z jej restrykcyjnym prawem aborcyjnym. Żeby przypomnieć, w wyniku ukształtowanego w naszym kraju po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. "kompromisu" aborcyjnego, nie można przerywać ciąży nawet z powodu ciężkich wad dziecka. Bez problemu można natomiast dokonać aborcji dziecka zdrowego, ale poczętego w wyniku przestępstwa.
Poglądy sprzed dwustu lat
W Polsce niezbyt artykułowano, że Charlie Kirk był gorącym zwolennikiem tzw. oryginalizmu w interpretacji amerykańskiej konstytucji. Nurt ten zakłada traktowanie tego dokumentu i zawartych w nim zasad dokładnie tak, jak robili to spisujący go ojcowie założyciele, sędziowie i prawnicy z czasów, kiedy konstytucja powstała.
Dzisiaj już trudno odtworzyć prawdziwe poglądy twórców amerykańskiej konstytucji. Co naprawdę myślał James Madison, kiedy pisał o wolności, jednocześnie korzystając z pracy ponad setki swoich niewolników. Czy też Beniamin Franklin, który był deistą, kwestionującym podstawowe prawdy chrześcijaństwa, w tym boską naturę Jezusa. Większość ojców założycieli było białymi, anglosaksońskimi protestantami, uważającymi katolików – dzisiaj największą grupę religijną w USA – za kogoś w rodzaju agentów Watykanu. Zadanie tym bardziej skomplikowane, że ówczesnym naturalnym stanem dla czarnych było niewolnictwo, nie było telewizji, internetu ani GPSu.
Sprawy złożone, zagmatwane historycznie i przez zmieniane interpretacje, Kirk próbował wyjaśniać w prosty sposób, często posługując się w swojej argumentacji logiką spod znaku tzw. chłopskiego rozumu.
O jego fałszywych wyobrażeniach na temat Rosji, w dużej mierze powielających tezy rosyjskiej propagandy, czy "głębokiej miłości" do Izraela, polskim czytelnikom chyba lepiej nie wspominać.
Kirk był typowym produktem amerykańskiego twardego konserwatyzmu. Z pewnością był też kapłanem wolnego słowa. Tyle, że w specyficznym, amerykańskim znaczeniu, obejmującym również plecenie największych bzdur, mijanie się z logiką i przywoływanie karkołomnych uzasadnień dla swoich twierdzeń, łącznie z dosłownym cytowaniem Biblii i tekstów sprzed kilkuset lat.
Za waszą wolność i naszą własność
Warto też przypomnieć, że z owej wolności słowa korzystał pełnymi garściami. Swoje mowy kierował głównie do studentów collegów, gdzie w ramach owej wolności był przyjmowany. Zakładał, że konserwatywna kontrrewolucja musi być najbardziej aktywna tam, gdzie w latach 60-tych zaczęła się rewolucja kulturowa.
Problem polega na tym, że spora część Amerykanów – nie tylko zwolenników Demokratów – traktuje wywalczone wtedy zdobycze, jako naturalne i niezbywalne "prawa". Dokładnie tak jak ojcowie założyciele traktowali wolność słowa, czy wolność religijną. Sprawy wcale ówcześnie nieoczywiste w zachodnim świecie. Słowa Kirka często nie potrafiły się więc przebić do tak "zaimpregnowanej" młodzieży. Dodatkowo utrudniał to fakt, że on sam nie miał wyższego wykształcenia, co nie sprzyjało kontaktom z akademicką młodzieżą.
Wszystko to sprawiało, że przekonywał głównie przekonanych. Być może jego działalność miałaby większe zasięgi i sens, gdyby skierował swoje wezwania do innej publiczności. Np. młodych Amerykanów, których nie stać na studiowanie, skazanych na słabo płatne prace, głównie w usługach. USA ma jeden z niższych w świecie zachodnim współczynnik studiujących w społeczeństwie. I być może właśnie tam, wraz z nieskrępowanym rozwojem social mediów trzeba szukać kandydatów na wyznawców konserwatywnych wartości.
Problem polega na tym, że w środowiskach tych nie wystarczy opowiadać – jak bananowej młodzieży na uniwersytetach – o korzyściach z powszechnego posiadania broni czy z brania odpowiedzialności za swój los. Pracujący na śmieciówkach Amerykanie doświadczają tego każdego dnia na własnej skórze. I doskonale wiedzą na przykład, że do założenia normalnej rodziny niezbędne jest zarabianie normalnych pieniędzy. Co w Ameryce dla przeciętnego człowieka jest coraz trudniejsze.
Trzeba więc byłoby zaoferować im jakieś konkretne rozwiązania, zamiast wykładać, jakie poglądy na interpretacje Konstytucji mieli ojcowie założyciele. Z tych względów działania Kirka przemawiały jedynie do niewielkiej części amerykańskiego społeczeństwa – głównie środowisk pod znaku MAGA. Nie były też w stanie zmienić Ameryki. Zwłaszcza, że tradycyjni Republikanie traktowali go zwykle z nieufnością, uważając często, że bardziej szkodzi, niż pomaga partii.
Ameryka śpi dalej
Mimo szumnie ogłoszonego "miażdżącego" zwycięstwa Donalda Trumpa nad Kamalą Harris w ostatnich wyborach, różnica w oddanych na nich głosach wyniosła zaledwie 1,5 proc. Z pewnością więc życie i śmierć Charliego Kirka będą wykorzystywane do dalszej polaryzacji społeczeństwa i aktywizacji wyborczej jego części o najbardziej konserwatywnych, skrajnych poglądach. Sam Donald Trump uważał, że zwycięstwo w wyborach 2024 r. zawdzięczał w dużej mierze Kirkowi i jego ruchowi. Jak mówił wtedy dla dziennika "The Arizona Republic": "Wpływy »Turning Point« rosły, ponieważ podejmowali oni właściwą walkę, ruszali swoje tyłki i nie przepraszali za to. To inspiruje ludzi".
Ordynarny polityczny mord wywołał duże poruszenie w Ameryce. Kirk z miejsca ogłoszony został świętym, zajmującym poczesne miejsce na krótkiej amerykańskiej liście męczenników wolnego słowa. Podczas uroczystości pogrzebowych żegnało go ponad 100 tys. ludzi.
Nie było jednak zamieszek, jak po śmierci Georga Floyda. Nie było ogólnokrajowych czuwań, ani masowych uroczystości. Śmierć mówcy zostanie najbardziej zapamiętana z powodu obrzydliwych wybryków, głównie lewackich półgłówków, wyśmiewających się z zamordowanego i jego dzieła.
Taki spokój prawicowi publicyści tłumaczyli zwykle brakiem zdziczenia po tej stronie i większą kulturą. Prawda jednak jest zapewne inna. Oprócz własnego środowiska, Kirk był średnio rozpoznawalny, a jego tragiczna śmierć nie była w stanie poruszyć prawdziwych tłumów. Nie będzie też – jak chcieliby prawicowi publicyści – sygnałem do przebudzenia Ameryki i kamieniem milowym konserwatywnej rewolucji. Ameryka śpi dalej, bo Amerykanie mają inne problemy, z którymi muszą się borykać.
Nowy polski święty?
Zdziwienie natomiast budzić może zainteresowanie, jakie Kirk – wcześniej praktycznie tu nieznany – zaczął budzić w Polsce. Jego postać przez wiele dni nie schodziła z czołówek mediów. Polskie babcie zamiast zajmować się wnukami, oglądały relacje z jego pogrzebu transmitowaną przez jedną z telewizji. Prawicowi publicyści z dumą podkreślali jego polskie korzenie. Lewicowi straszyli, że jego śmierć "da skrajnej prawicy władzę w Europie". Zdarzyło się nawet porównanie go do Jerzego Popiełuszki.
Porównywanie wychowanego w cieplarnianych warunkach – nie tylko materialnych, ale i amerykańskiej wolności słowa – Kirka do bł. Jerzego, który dorastał na siermiężnej PRLowskiej wsi, był ostro szykanowany w specjalnej jednostce wojskowej dla kleryków, a później nieustannie prześladowany przez bezpiekę, jest absurdalne i dobrze świadczy o nieznajomości przez naszych rodaków realiów panujących w USA albo o celowej manipulacji.
Skutkami przenoszenia poglądów Kirka (i szerzej MAGA) na polski grunt będzie głównie zaostrzenie społecznych sporów i odwracanie uwagi od realnych problemów. Podobnie zresztą jak było z innymi amerykańskimi koncepcjami ideologicznymi. Zarówno tymi z prawej, jak i lewej strony.
Lepiej zająć się prawdziwymi polskim problemami, z którym już musimy się mierzyć, albo trzeba będzie wkrótce to robić. Bezpieczeństwem, demografią albo cenami mieszkań. Mamy własnych męczenników, z których można brać przykład. Charlie Kirk nie jest najlepszym wzorem dla Polaków. Zostawmy go Amerykanom, którym najwyraźniej ich brakuje.
Czytaj też:
Pogrzeb Kirka. Niemiecki biskup krytykuje prawicęCzytaj też:
Żona Kirka wybaczyła mordercy. Wolny nie kryje wzruszenia
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
