Powodem ma być fakt, że istniejące zapasy są przeznaczone dla Marynarki Wojennej USA i innych celów. Źródła dziennikarzy "wątpiły w wykonalność” operacji dostarczenia Kijowowi tych pocisków manewrujących o zasięgu 2500 kilometrów. Zakłada się, że Ukraina może otrzymać inną broń o krótszym zasięgu.
Anonimowy urzędnik zauważył, że w arsenałach Stanach Zjednoczonych nie brakuje tych pocisków. Według niego Waszyngton może zezwolić europejskim sojusznikom na zakup innej broni dalekiego zasięgu i dostarczenie jej Ukrainie. Jednak przekazanie Tomahawków jest mało prawdopodobne.
W niedzielę wiceprezydent USA J.D. Vance poinformował, że Waszyngton rozważa wniosek Ukrainy o rakiety Tomahawk. Media donosiły również, że USA będą dzielić się informacjami wywiadowczymi na temat celów położonych głęboko na terytorium Rosji.
"Dostarczenie rakiet Tomahawk Ukrainie mogłoby znacząco rozszerzyć jej potencjał uderzeniowy, umożliwiając atakowanie celów położonych głęboko na terytorium Rosji, w tym baz wojskowych, centrów logistycznych, lotnisk i centrów dowodzenia, które obecnie znajdują się poza zasięgiem” – zaznaczono w artykule.
Rakiety Tomahawk
"The Telegraph” donosił niedawno, że pociski Tomahawk mogą zmienić bieg wojny rosyjsko-ukraińskiej. Autorzy analizy zauważyli, że gdyby Ukraina otrzymała tę broń, prawdopodobnie zostałaby ona użyta do ataku na stanowiska dowodzenia, składy amunicji i wojskowe zakłady produkcyjne na tyłach Rosji. Teoretycznie mogłoby to pomóc spowolnić tempo natarcia agresora.
Były zastępca szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy generał porucznik Igor Romanenko powiedział, że Ukraina potrzebuje setek takich pocisków. Jest jednak pewien niuans – obecnie tylko Stany Zjednoczone i Wielka Brytania dysponują naziemnymi wyrzutniami pocisków Tomahawk.
Czytaj też:
"Rosja to odczuje". Zełenski zapowiada przełom na froncie
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
