W powieści „Faraon” Bolesława Prusa jest taki fragment, w którym Fenicjanie, którzy chcą zarobić na wojnie Egiptu z Asyrią, naradzają się, jak doprowadzić do konfliktu.
Obiektem ich manipulacji ma być młody następca egipskiego tronu. Padają wtedy słowa, że aby tego dokonać, należy sprawić, żeby wszyscy wokół następcy mówili o wojnie: fryzjer, pokojówka, kochanki. Tak, by kropla drążyła skałę.
Coś mi się widzi, że my tu ostatnio robimy za następcę tronu, za Fenicjan zaś tzw. kolektywny (choć o kolektywności trudno tu mówić) Zachód. Polacy jak zwykle są na przodzie, występują w roli harcowników. Harce wykonuje nasza elita polityczna, która eskaluje nawet i tak już prowojenne deklaracje zachodnich partnerów. Czemu mamy do czynienia z podżeganiem?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
