To nie jedyne kłopoty polityka. Jego spółka – Manufaktura Piwa, Wódki i Wina – jest w trakcie upadłości. Syndyk masy upadłości poinformował, że Palikot jest winny pieniądze około 1400 podmiotom.
"Pełna lista wierzycieli nie jest jeszcze znana"
Kluczowe składniki majątku spółki, warte około 24 milionów złotych, mają zostać wkrótce sprzedane w trybie konkursu. Jak przekazał syndyk Leszek Kolczyński, dopiero po ogłoszeniu przez sąd zgody na sprzedaż, zainteresowani będą mogli składać konkretne oferty zakupu.
Niepewny los czeka również ponad 50 byłych pracowników firmy Palikota, którzy wciąż nie otrzymali zaległych wynagrodzeń. Część wniosków o wypłaty z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych została odrzucona, jednak syndyk złożył na te decyzje zażalenie. Kolczyński podkreśla, że pełna lista wierzycieli nie jest jeszcze znana, ponieważ syndyk nie posiada pełnej dokumentacji księgowej spółki. Już teraz jednak zgłoszenia wierzytelności przekroczyły 224 mln zł.
Zarzuty i możliwa kara 20 lat więzienia
Problemy finansowe to nie jedyne kłopoty Janusza Palikota. W październiku 2024 roku były polityk został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Prokuratura zarzuca mu oszustwa i przywłaszczenie mienia, a także doprowadzenie ponad 5 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem w związku z emisją akcji spółek z jego grupy kapitałowej.
Palikot usłyszał osiem zarzutów, dotyczących działalności z lat 2019–2023. Miał m.in. oferować inwestycje w beczki z whisky. Po czterech miesiącach w areszcie wyszedł na wolność po wpłaceniu kaucji w wysokości 2 mln zł. Grozi mu nawet 20 lat pozbawienia wolności.
"Traktowanie mnie w areszcie to były tortury"
Po wyjściu z aresztu w styczniu 2025 roku Janusz Palikot udzielił wywiadu, w którym ostro skrytykował warunki, w jakich był przetrzymywany. W rozmowie z „Faktem” przyznał, że pobyt za kratami był dla niego traumatycznym doświadczeniem. – Mocno to przeżyłem. Więzienie było dla mnie szokiem. Człowiek nagle z pięknego domu i z super życia ląduje po prostu w pomieszczeniu, w którym odpadają tynki, śmierdzi, a prycza ma 120 lat. Nie mogłem się na niej rozprostować. To totalna ruina życia – mówił Palikot.
Były poseł podkreślił, że sposób, w jaki był traktowany, uznaje za tortury. – Trzymano mnie przez pięć dni w takich warunkach. Nie byłem pod wpływem żadnych środków, byłem trzeźwy i przytomny. Potem człowiek idzie na przesłuchanie półżywy. Ten system jest nastawiony na to, żeby ludzi złamać. To są tortury, które w Polsce dotyczą codziennie tysięcy ludzi – stwierdził. Biznesmen przyznał ponadto, że czuje się "odarty z godności, pozbawiony majątku i złamany".
Czytaj też:
Żona odeszła od Palikota. "W trudnym momencie"Czytaj też:
"Nie zrobił nic". Palikot: Jestem ofiarą Bodnara
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
