Janusz Palikot opuścił areszt w styczniu tego roku. Od tego czasu regularnie opowiada w mediach o swojej trudnej sytuacji życiowej i finansowej. Teraz w rozmowie z "Faktem" przyznał, że jego sprawa prawna jest daleka od finału. – Zdaniem mojego mecenasa, Jacka Duboisa, moja sprawa może potrwać nawet 10 lat. To oznacza, że jej finał może nastąpić, gdy będę miał około 70 lat – wskazał.
"Panie Januszu, myśmy mieli siedzieć, a pana posadzili"
Biznesmen zdradził, że obecnie nie spłaca swoich długów, bo nie ma z czego. Jak wyjaśnił, wszystko zostało zatrzymane na potrzeby postępowania lub przejęte przez wierzycieli. To zaś, jego zdaniem, jest bezprawne. Z informacji przekazanych przez Palikota wynika, że w więzieniu napisał dziennik, który wkrótce zamierza wydać. Nie liczy tu na zyski, bo – podkreślił – tych nie będzie, ale o sprawy wizerunkowe.
Palikot podkreślił, że obecnie może zarabiać 3 tys. zł. Każda kwota powyżej tej sumy jest zabierana przez komornika. Za każdym razem, gdy na jego konto wpłynie więcej pieniędzy, musi występować do niego o zgodę, aby nie zajmował tych środków. Były polityk Platformy Obywatelskiej znalazł winnego swojej trudnej sytuacji. Winą za to obciążył byłego już ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
– Jako RPO raportował, że zatrzymania osób podejrzanych są nadużywane. Gdy został ministrem, nie zrobił nic. Jestem ofiarą Bodnara! Prokurator mógł zamknąć tę sprawę rok temu – podkreślił. – Zwolennicy PiS zatrzymują mnie na ulicy i mówią: "Panie Januszu, myśmy mieli siedzieć, a pana posadzili". Śmiech przez łzy – gorzko.
Sprawa Janusza Palikota. Wyłudzenia na ogromna skalę
Na początku października ub.r. Janusz Palikot, Przemysław B. i Zbigniew B. zostali zatrzymani przez CBA w Lublinie i Biłgoraju. Jeszcze tego samego dnia przewieziono ich do prokuratury we Wrocławiu, gdzie usłyszeli zarzuty oszustwa. Sprawa dotyczy doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy pokrzywdzonych na kwotę blisko 70 mln zł. Były polityk Platformy usłyszał łącznie osiem zarzutów, w tym siedem dotyczących oszustwa i jeden przywłaszczania mienia. Najsurowsza kara, jaka grozi za czyny zarzucane byłemu posłowi, to 20 lat pozbawienia wolności.
W styczniu br. Palikot wpłacił 2 mln zł kaucji i opuścił areszt we Wrocławiu, w którym przebywał od października ubiegłego roku. W rozmowie z dziennikarzami przekonywał, że jest niewinny, że to udowodni i będzie żądał odszkodowania.
Czytaj też:
Tusk zaskoczył nawet własną partię. "Jestem w szoku"Czytaj też:
"Został przeżuty i wypluty przez Tuska". Bodnar ma być rozgoryczony decyzją premieraCzytaj też:
"Szukanie kretów". Kulisy pierwszego tygodnia Żurka
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
