Właściwie długo przed rozpoczęciem obrad w amazońskim Belém można się było spodziewać, że coś jest z tą konferencją klimatyczną nie w porządku, skoro do mediów przedostały się informacje, że Niemcy robią wszystko, aby nie zostać organizatorem następnej: COP31 w roku 2026. O to, kto miał organizować tę konferencję, spierały się bowiem Australia oraz Turcja i jeszcze po rozpoczęciu obrad w Brazylii nie było wiadomo, czyja oferta przeważy. A gdyby nie udało się wybrać, to Niemcy musiałyby się podjąć organizacji, bo w ich kraju znajduje się siedziba odpowiedzialnej za nią agendy ONZ i w statucie znajduje się ustalenie, że jak nie wskazano chętnego, to pada na gospodarzy. Sekretarz stanu w niemieckim ministerstwie środowiska, Jochen Flasbarth, brzmiał dość dramatycznie, gdy mówił dziennikarzom, że jego kraj chce, aby „na litość boską wskazać na któryś z tych krajów, bo u nas to się nie uda”.
Cena klimatycznych iluzji
Dodano:

Robert Bogdański II Zakończony spektakularnym fiaskiem szczyt COP30 w brazylijskim Belém tylko uwypuklił hipokryzję uczestników konferencji klimatycznych