Grenlandia została włączona w obszar odpowiedzialności Dowództwa Północnego (NORTHCOM) – poinformował Pentagon. To wynik decyzji prezydenta Donalda Trumpa. Zdaniem amerykańskich wojskowych ma "przyczynić się do solidniejszej obrony półkuli zachodniej i pogłębienia relacji z sojusznikami". Dotychczas wyspa była pod nadzorem Dowództwa Europejskiego (EUCOM). Zdaniem duńskich mediów to "cios".
Decyzja Pentagonu oznacza, że Grenlandia staje się najdalej wysuniętym bastionem amerykańskiej obrony terytorialnej. Obszar ten ma pomóc ochraniać kontynentalne Stany Zjednoczone, a także interesy USA w Kanadzie, Meksyku, Portoryko oraz na Bahamach.
Dotychczas, na mocy porozumienia obronnego między USA a Danią z 1951 r., duńskie siły zbrojne odpowiadały za patrole Straży Przybrzeżnej, egzekwowanie suwerenności terytorialnej i inne codzienne zadania związane z bezpieczeństwem Grenlandii. Natomiast zadaniem USA pozostawała obrona wyspy w przypadku kryzysu, ataku lub wojny. Trump wielokrotnie mówił o tym, że chce przejąć Grenlandię, że jest to konieczne dla bezpieczeństwa kraju i nie wykluczał przy tym użycia siły.
Lisicki i Cejrowski komentują
W najnowszym odcinku programu "Antysystem", który miał swoją premierę w środę, Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski poświęcili chwilę uwagi Grenlandii. – Atlantyk nas łączy i dlatego potrzebna jest Grenlandia w rękach amerykańskich, a nie duńskich, bo Dania to jest kraj pikuś, który też się nie sprawdza, jeśli chodzi o obronę. Atlantyk nas łączy i potrzebujemy jako NATO panować na Atlantyku. Jak nie będziemy panować my, to tam jest największa liczba statków chińskich i rosyjskich. Jeśli Rosja dogada się z Chinami, to nas przepędzą, albo zrobią nam krzywdę – wyjaśniał Cejrowski. – Im więcej takiego panowania, tym mam wrażenie, że niebezpieczeństwo rośnie, a nie maleje – mówił Paweł Lisicki.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.