Donald Tusk ogłosił w ostatnią niedzielę, że Roman Giertych wystartuje na świętokrzyskiej liście Koalicji Obywatelskiej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo właśnie tam, według nieoficjalnych informacji, listę PiS pociągnie sam prezes. – Żebyś nie czuł się samotny, żebyś poczuł się trochę lepiej – i robię to tylko dla ciebie, Jarosławie Kaczyński – wystawię na naszej liście twojego wicepremiera Romana Giertycha. Na ostatnim miejscu – mówił Tusk na weekendowym wiecu w Spocie.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej", decyzja w sprawie startu Giertycha do Sejmu zapadła bez partyjnych konsultacji. Do bezpośredniego spotkania Tuska z Giertychem nie doszło, a rozmowy odbyły się przez emisariuszy. Jak przypomina dziennik, Tusk miesiąc temu ogłosił, że PO jest za liberalizacją prawa aborcyjnego, a ten, kto ma inne zdanie, nie znajdzie się na listach Koalicji Obywatelskiej. Co w takim razie robi na niej Giertych, przeciwnik aborcji? "Wyborcza" dowiedziała się, że w poniedziałek po południu Giertych usłyszał dodatkowy warunek: do środy musi się zdeklarować jako zwolennik ustawy liberalizującej aborcję. "Jeśli tego nie zrobi, nie będzie go na świętokrzyskiej liście" – czytamy.
Giertych kandydatem PO. Lisicki i Ziemkiewicz komentują
O decyzji Donalda Tuska ws. Romana Giertycha i medialnych spekulacjach rozmawiają w najnowszym odcinku programu "Polska Do Rzeczy" Paweł Lisicki i Rafał Ziemkiewicz. – Czuję się jak u Hitchcocka. Mam na myśli niepewne losy Romana Giertycha. Rozmawiamy o nim od kilku tygodni i wydawało się, że sprawa jest już raz na zawsze zamknięta i nigdzie nie wystartuje. Nastąpiło jednak trzęsienie ziemi i Donald Tusk ogłasza, że Giertych ma wystartować z ostatniego miejsca w woj. świętokrzyskim. To jednak nie koniec historii. "Gazeta Wyborcza" donosi, że Giertych najpierw musi się zadeklarować jako zwolennik liberalizacji ustawy dot. aborcji, bo wcześniej był przeciwko – stwierdził red. naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
– Mało, że był przeciwko, to domagał się zakazu aborcji w całej Europie. Co prawda można powiedzieć, że był to czas, gdy był w rządzie PiS, ale nigdy później nie deklarował tutaj zmiany poglądów, co trzeba przyznać. Roman Giertych był tu konsekwentny. Wynikało to z planu politycznego, bo nie tylko chciał się wkupić w łaski salonu liberalnego, jak wielu polityków PiS, którzy tylko błagali o miejsce – mówił Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta "Do Rzeczy" dodał, że "Giertych miał plan doklejenia do salonu liberalnego radykalnego prawicowego skrzydła z Radosławem Sikorskim, Michałem Kamińskim". – Udzielał temu błogosławieństwa Bronisław Komorowski. To było niegłupie, ale Giertych popełnił jeden błąd - założył, że ludzie, z którymi rozmawia, myślą racjonalnie w polityce – dodał.
Zwiastun 220. odc. programu "Polska Do Rzeczy". Całość dostępna dla zalogowanych Subskrybentów.